Forum strony www.multipasko.pl [Regulamin]


Dodaj wpis w tym temacie
Spis tematów
Login:

Hasło:
Strona: 1 2 ... 45 46 47 ... 92 93
Wyślij wiadomość do admina

Przewiń wpisy ↓

BEZ... K A S Z A N Y !!!!!!!!!!!!!!

2006-03-17 (13:55)

status skaplar
Data rejestracji: 2005-08-11
Ilość postów: 466

1148
wpis nr 53 681
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Do ciorta,a gdzie jest Fobia ? Odezwij sie.
2006-03-17 (14:19)

status stanisław
Data rejestracji: 2004-11-22
Ilość postów: 1198

2831
wpis nr 53 684
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Fobia walczy z fachowcami.



Co ostatnio jej malo, moze sie rozpila przez nich ?
2006-03-17 (14:29)

status skaplar
Data rejestracji: 2005-08-11
Ilość postów: 466

1148
wpis nr 53 686
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Nasza Fobia nigdy sie nie rozpije.Jest zbyt madra kobietka.
2006-03-17 (14:30)

status stanisław
Data rejestracji: 2004-11-22
Ilość postów: 1198

2831
wpis nr 53 687
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

...zostalo Ci tam jeszcze co ? We flaszce.
2006-03-17 (14:38)

status fobia1
Data rejestracji: 2003-09-15
Ilość postów: 5409

31
wpis nr 53 689
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Nie pije. Nie przepadam za alkoholem.

Specjalnie dla Was odsluchiwalam kilkanacie razy ten wiersz Wojciecha Mlynarskiego, przepisywalam ze sluchu i wklejam ten utwór.

Nie sa to sonety, milosne uniesienia, ani czule westchnienia.



Mnie Mlynarski zawsze inspiruje do innego spojrzenia na rózne wazne sprawy, pobudza do refleksji, dodaje optymizmu.

Ilekroc mam powazne dylematy, borykam sie z trudnociami, jestem na granicy depresji - Wojciech Mlynarski pomaga mi w podjeciu jedynej i slusznej decyzji.



Jeszcze raz sie powtórze twierdzac, ze TEN FACET JEST NAPRAWDE MADRY!



Moze ten wiersz i Wam rozjani w glowach. Jego trec mozna odniec do kazdej dziedziny zycia.



A wiec...





W LOPOCIE



Wojciech Mlynarski



Dla mych przyjaciól niewielkiej garstki

Co zawsze ze mna maja sto pociech

Przypomniec pragne termin zeglarski

Zabawny termin \"stanac w lopocie\"



Czasami lódka zagle rozsnuwa

I huku robi moc drodzy moi

Ale do przodu sie nie posuwa

Ona w swych zagli \"lopocie stoi\"



Jej zagle czynia szum, ze o rety

Lecz lódka w bryzgu srebrze i zlocie

W przód nie posuwa sie nic niestety

Ona po prostu \"stoi w lopocie\"



I tutaj ciagnac wiersz w czola pocie

Czuje jak chetka we mnie sie trudzi

Zeby ten termin \"stanac w lopocie\"

Odniec do dzialan niektórych ludzi



Oto polityk prosze narodu

W czasie kampanii obieca krocie

Lecz nie posuwa sie nic do przodu

Bo przed narodem \"stoi w lopocie\"



Oto chór twórców sie reklamuje

Na festiwale mknie w czola pocie

I tak sie pieknie autokreuje

A tak naprawde \"stoi w lopocie\"



Z sufitu padla jaka gala do mnie (tu moglam sie pomylic - niewyraLne nagranie)

Gdy wodze po nim z nadzieja w oku

Pracuj porzadnie, cicho i skromnie

A co czas jaki zrobisz pól kroku



Lecz w nierozumnej nie chwal sie chwili

Tak sufit gada mi jak idiocie

Zeby ci ludzie nie zarzucili

Ze i ty takze \"stanal w lopocie\".

___________________________



Pora wyruszyc w rejs, obojetnie dokad, obojetnie jak - ja juz nie chce STAC W LOPOCIE.

Jestem wiec tam, gdzie powinnam.



Dobranoc



2006-03-17 (17:03)

status bravo
Data rejestracji: 2005-06-05
Ilość postów: 3646

979
wpis nr 53 729
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

sonetów ciag dalszy





XXXVII



Jak stary ojciec znajduje ucieche,

Widzac swe dziecko w rozkwicie mlodoci,

Tak ja w wartoci twej widze pocieche,

Choc mnie kalecza losu przeciwnoci.

Ród, rozum, piekno, bogactwa zebrane-

Jedno z nich, wszystkie, jeszcze wiecej moze?-

W tobie zostaly ukoronowane,

Wiec w grunt tak zyzny moja miloc zloze.

I juz nie jestem ulomny, wzgardzony,

Ubogi; cien twój tyle prawdy kryje,

Ze twym bogactwem wielkim wzbogacony,

Czasteczka calej twojej chwaly zyje.

Spójrz, najgodziwsze miej, bo ty godziwy.

Masz to; wiec jestem po stokroc szczeliwy.











XXXVIII



Jak ma brakowac mej Muzie natchnienia,

Gdy z twego tchnienia najslodszego bierze

Najdoskonalsze twoje dowodzenia,

Nie do oddania na lichym papierze?

O, tylko sobie masz dziekowac, jeli

Kiedy wiersz ujrzysz mój pewnej wartoci;

Któz, tepy, slowa do ciebie nie skreli,

Gdy jeste Lródlem natchnionej wiatloci?

Dziesiata Muza badL, dziesieckroc wieksza

Niz dziewiec, które wzywaja poeci.

Kto ciebie wezwie, niechaj stworzy wieczna

Poezje, która nad wiekami wzleci.

Gdyby ma Muza az tam dotrzec miala,

Trud mnie przypadnie, tobie cala chwala.











XXXIX



O, jak wypiewac cie, mój doskonaly?

Swej lepszej czeci chwalic nie przystoi.

Po cóz sam sobie mam splatac pochwaly?

Chwalac cie, siebie chwale w pieni mojej.

Chocby dlatego zyjmy rozlaczeni.

Niech nasza miloc straci wspólne imie.

Wówczas rozlaka taka mnie odmieni

I bede ciebie mógl slawic jedynie.

Rozlako, jaka tortura byc mozesz!

Lecz twa bezczynnoc gorzka moze zrodzic

Slodka zadume milosna; pomozesz

Myla o milym czas i myli zwodzic,

Uczac, jak jednoc podwoic sie daje,

Gdy tu go chwale, a on tam zostaje!











XL



Wszystkie miloci me zabierz, mój mily;

I cóz otrzymasz prócz tego, co miale?

Owe miloci milocia nie byly;

Wczeniej ma cala miloc otrzymale.

Jeli twa miloc moja miloc bierze,

Gdyz cie miluje, jakze mam cie winic?

Winic cie bede, jeli chcesz nieszczerze

Igraszke sobie z mej miloci czynic.

Chce ci wybaczyc, zlodzieju kochany,

Choc ubogiego mnie do cna okradasz;

Lecz wie to miloc: bardziej bola rany,

Gdy nie wróg znany, lecz miloc je zada.

Wdzieku zmyslowy, twe zlo pieknie mami;

KrzywdL, zabij; ale nie badLmy wrogami.











XLI



Popelniasz male grzeszki na swobodzie,

Wówczas gdy serce twe mnie nie dostrzega;

Sluza twym latom one i urodzie,

Gdyz w lad za toba wciaz pokusa biega.

Ze mily jeste, mozesz byc zdobyty,

Ze piekny jeste, budzisz pozadanie;

A czy kobiete jaki syn kobiety

Odrzuci, zanim go ona dostanie?

Biada! Lecz mogle mnie unikac, winiac

Urode swoja i zblakana mlodoc,

Które prowadza cie, szkode ci czyniac,

I tam, gdzie dwakroc zlamiesz wiare, wioda:

Jej, gdyz twa pieknoc ja ku tobie kusi;

I swa, gdyz pieknoc twa mi klamac musi.











XLVIII



Jakze ostrozny bylem, wyruszajac;

Kazda blahostke zlozylem za kraty,

By miec pozytek, pozytku nie dajac

Rekom podstepnym, pragnacym mej straty.

Lecz ty, przy którym skarby sa blahostka,

Najwieksza z pociech, najglebsza goryczy,

Najdrozszy z drogich, jedyna ma trosko,

Mozesz byc jedna z rabusia zdobyczy.

W zadnej ze skrzyn mych ciebie nie ukrylem

Prócz tej, gdzie nie ma cie, choc wiem, ze jeste-

W kryjówce piersi mej ciebie zlozylem;

Zawsze tam mozesz wejc i wyjc, gdy zechcesz.

Lecz cie i stamtad skradna, jak sie trwoze;

Skarb taki prawoc w lotra zmienic moze.











XLIX



Przeciw tej chwili, jezeli nadejdzie,

Gdy ujrze, ze sie marszczysz na me wady,

Gdy miloc twoja jak rozrzutnoc przejdzie,

A pokieruja nia wzgledy i rady,

Przeciw tej chwili, gdy przyjdzie ta chwila,

Ze ledwie dojrzysz mnie okiem slonecznym,

A miloc, nie chcac juz byc tym, czym byla,

Kaze powaznym ci byc i statecznym;

Przeciw tej chwili me szance sposobie,

Wiedzac, ze wlasne zaslugi mam winic,

I oto wznosze reke przeciw sobie,

By przysiac, ze masz tak prawo uczynic.

Rzucic mnie prawo nie wzbrania ci zadne;

A czemu kochac masz, tego nie zgadne.











LII



Jestem jak bogacz, gdy kluczem otwiera

Najslodszy skarbiec, gdzie ma skarb zamkniety;

Nieczesto jednak na ów skarb spoziera,

By ostrza rzadkiej radoci nie stepic.

Swieta sa rzadkie i tak uroczyste,

Z dala od siebie w czasie rozrzucone,

By lnily niby klejnoty przeczyste

Albo kamienie rozsiane w koronie.

Podobnie, niby skrzynia lub alkowa,

Czas mej rozlaki z toba cie ukrywa;

On cie jak szate przeliczna przechowa

Na czas, gdy przyjdzie chwila osobliwa.

Blogoslawiony, dajesz przywileje:

Gdy jeste- tryumf; gdy cie brak- nadzieje.









LIII



Czym jeste, z czego ciebie uczyniono,

Ze cieni bladza przy tobie miliony?

Kazdemu z ludzi jeden przydzielono,

Ty jeden cienie rzucasz na wsze strony.

Adonis, wdzieku otoczony chwala,

Urody twojej jest odbiciem miernym;

Z lica Heleny zbierz urode cala:

Bedzie twym greckim wizerunkiem wiernym.

Mów mi o wionie i o lata zniwie:

Pierwsza jest tylko twej pieknoci cieniem,

Drugie twa hojnoc ujawnia prawdziwie;

Blogoslawionych zjawisk ty wcieleniem.

Jest czastka ciebie we wszelkiej pieknoci,

Lecz równa wiernoc w zadnym z serc nie goci.











LVI



Slodka miloci, wróc, by nie mówiono,

Ze sily twoje od twych pragnien slabsze,

Pragnienia, choc je dzisiaj nakarmiono,

Jutro powróca, tak ostre jak zawsze.

Wiec wróc! Choc dzisiaj twoje glodne oczy

Mruza sie, ciezkie sennym nasyceniem,

Jutro spójrz znowu i ducha miloci

Nie chciej zabijac zbyt dlugim znuzeniem.

Niech odpoczynek bedzie oceanem

Dzielacym brzegi, na które przybylo

Dwoje kochanków mlodych, by nad ranem

Poblogoslawic wracajaca miloc.

Lub zwij to zima, której mroLna szata

Po trzykroc kaze oczekiwac lata.











LVII



Twym niewolnikiem bedac, musze sluzyc

Wszystkim pragnieniom twym o kazdej porze.

Nie mam chwil drogich, które pragne zuzyc;

Prócz ciebie, panem mym nikt byc nie moze.

Nie miem przeklinac godzin nieskonczonych,

Czekajac, wladco, wiernie przy zegarze;

Ani gorzkimi nie zwe chwil spedzonych

Samotnie, gdy mi oddalic sie kazesz.

Ani mych myli zazdrosnych nie badam,

Gdzie jeste, ani pytam o twe sprawy.

Smutny niewolnik. Jedna myl posiadam:

Ze bliskim tobie sprzyja los laskawy.

Miloc tak wiernie przypomina blazna,

Ze czyn, co zechcesz, myl jej jest przyjazna.











LX



Jak fala mknaca ku piaskom na brzegu,

Kazda z chwil naszych ku kresowi plynie,

Miejsce poprzednich zajmujac w swym biegu;

I wraz z innymi naprzód prac zaginie.

wiatloc otacza chwile narodzenia;

Ku dojrzaloci powoli dociera,

Wklada korone, nadchodza zacmienia

I dary swoje w koncu Czas odbiera.

ów Czas odmienia mlodoci oznaki,

Na pieknym czole równe bruzdy ryje,

Pozera wszelkie Natury przysmaki

I cina kosa to wszystko, co zyje.

Lecz chwalac ciebie, w Czas przyszly poniose

Wiersz ten; niech Czasu przezwyciezy kose.



2006-03-17 (18:11)

status fobia1
Data rejestracji: 2003-09-15
Ilość postów: 5409

31
wpis nr 53 751
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Stanislawie i Skaplar - ja juz \"nie stoje w lopocie\".



Bylam u wrózki, a moze wrózka byla u mnie - nie istotne.

W kazdym badL razie napisze jedno: dla mnie byl cyrk - jest kabaret.



Cholernie lubie kabarety.

Wracam do obowiazków, a wqieczorkiem póLnym, jezeli starczy mi sil po ciezkiej pracy, z pewnocia co kabaretowego machne.



Oprócz multilotka mamy przeciez inne zycie.

Warto je przezyc na wesolo.

______________



Klopoty mam dalej, ale stresy ze mnie opadly jakby kto przepedzil wszystkie zle chmury od dawna wiszace nade mna.

Mlynarski czyni cuda.



Czasami trzeba w zyciu troche pozamiatac. Ale kurze pozostawie, sa kabaretowe.
2006-03-17 (24:12)

status Kukola
Data rejestracji: 2005-06-02
Ilość postów: 498

971
wpis nr 53 821
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Tez bylam kiedy, kiedy u wrózki.

Ale najlepszymi \"wrózami\" wczeniej czy póLniej jestemy jednak sami dla siebie, ale czy... tak do konca?

Tez chyba nie, potem wylazi... \"szydlo z worka\".

A jednak sami cielimy sobie ZYCIE lepiej lub mniej wygodnie (wiadomie lub niewiadomie), kabaretowo lub cyrkowo - kazdy ma filozofie SWOJEGO ZYCIA.

No cóz - bylam, jestem, bede - niepoprawna marzycielka.



MOJE MOTTO: bylo-jest-bedzie

CARPE DIEM



(uprasza sie nie doszukiwac podtekstów!!!)
2006-03-18 (10:48)

status fobia1
Data rejestracji: 2003-09-15
Ilość postów: 5409

31
wpis nr 53 852
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Witam skoro wit.

Z ta wrózka to taka przenonia Kukolo. Nigdy nie korzystalam z uslug tego typu. I nie dlatego, ze nie wierze we wrózby, ale wcale nie chce znac przyszloci. Boje sie wszelkiej magii.

Wczoraj bylo, nazwijmy to po prostu, OLSNIENIE. Czasami czlek zwyczajny takiego doznaje.

Zabieram sie ostro do pracy - jest co nadganiac.



Nie chce mi sie nic wklejac, szkoda czasu.

Wojciech Mlynarski mi towarzyszy. No, i moze jeszcze Edward Stachura - \"Dwa Teatry\". Dorzucam jeszcze Kabaret Elita \"Oj naiwny, naiwny...\"



I z czystym umyslem rzucam haslo: RODACY DO PRACY!
2006-03-18 (21:43)

status bravo
Data rejestracji: 2005-06-05
Ilość postów: 3646

979
wpis nr 53 921
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Tango Anawa



Teatr to dziwny,teatr jedyny,

Gdzie sens, gdzie trec czort jeden zna,

Tam fortepiany i mandoliny

w szalonym Tangu Anawa.



Pani mi mówi: niemozliwe,

Pani mi mówi: mnie sie zdaje

Pani mi mówi: nie do wiary,

Pani mi mówi, ze to zart.



Co jest mozliwe - to mozliwe,

Co mnie sie zdaje - to sie zdaje,

A pani nie wie co ja czuje,

Gdy piewam Tango Anawa.



Teatr to dziwny, teatr jedyny,

W nim przedstawienie wiecznie trwa,

Pogromcy zwierzat i arlekiny,

I szal iluzji Anawa.



Pani mi mówi: niemozliwe,

Pani mi mówi: mnie sie zdaje

Pani mi mówi: nie do wiary,

Pani mi mówi, ze to zart.



Co jest mozliwe - to mozliwe,

Co mnie sie zdaje - to sie zdaje,

A pani nie wie co ja czuje,

Gdy piewam Tango Anawa.



Teatr to dziwny, teatr jedyny,

A drugi taki nie wiem gdzie,

Przychodza do nas piekne dziewczyny,

I mieja sie, i bawia sie.



Pani mi mówi: niemozliwe,

Ze te kawaly Pani zna,

Ze to naiwne i falszywe,

To cale Tango Anawa.



Co jest mozliwe - to mozliwe,

Co mnie sie zdaje - to sie zdaje,

A Pani nigdy nie zrozumie,

Co to jest Tango Anawa.



slowa: M. Grechuta

muzyka: J. K. Pawlukiewicz



2006-03-19 (16:37)

status skaplar
Data rejestracji: 2005-08-11
Ilość postów: 466

1148
wpis nr 54 015
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

E tam. Fobia tez sie nie odzywa.Chyba planuje skok na konwój z pieniedzmi. Nie ma czasu.
2006-03-20 (17:24)

status bravo
Data rejestracji: 2005-06-05
Ilość postów: 3646

979
wpis nr 54 159
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

... jeszcze sonety Szekspira





LXI



Czy z twojej woli wród nocy znuzonej

Obraz twój wznosi me ciezkie powieki?

Czy chcesz, by byly me sny zaklócone,

A z mego wzroku drwil twój cien daleki?

Czy duch twój przebyl z domu drogi tyle,

By badac czyny me, szukac slaboci

I ujrzec moje przetrwonione chwile,

Trec i przyczyne glówna twej zazdroci?

O, nie! Twa wielka miloc jest zbyt mala;

To moja miloc ma bezsenne oczy,

To mnie ma wierna miloc sen zabrala

I jak straz nocna wciaz za toba kroczy.

Bede straz trzymal do ocknienia twego

Z dala ode mnie, zbyt blisko innego.











LXXXVI



Czy jego wielki wiersz, zagiel wyniosly

Mknacy ku tobie po zdobycz wyniona,

Zabil w mym mózgu myli, gdy wyrosly,

I w grób przemienil rodzace je lono?

Czy to duch jego- uczony przez ducha,

Jak niemiertelnie pisac- mnie porazil?

Nie on; nie duchy, których noca slucha,

Zaden z nich wiersza mego nie przerazil.

Ni on, ni duch ten, który przy nim stoi,

Wiernie i co noc wieciami go zwodzi,

Nie moga pysznic sie milczeniem moim,

Gdyz slaboc moja nie z leku pochodzi.

Lecz ze wiersz jego twoje lico pieci,

Oslably wiersze me; zbraklo im treci.











LXXXVII



BadL zdrów! Zbyt drogo jest ciebie posiadac.

Jak masz sie cenic, mówi ci sad wlasny.

Wolnoc ci musza twe zaslugi nadac;

Wszystkie me prawa do ciebie wygasly.

Jak cie zatrzymac bez nadania twego

I czym odplace za takie bogactwa?

Niegodny jestem daru tak pieknego,

Wiec sie me prawo ode mnie odwraca.

Wiedzy o sobie byle pozbawiony

Lub przecenile mnie, oddajac siebie;

Wiec dar twój wielki, z omylki zrodzony,

Gdy rzecz pojale, powraca do ciebie.

We nie pochlebnym byle mym kochankiem

I bylem królem. Lecz sen przepadl rankiem.











XC



Wiec gardL mna dzisiaj, jeli gardzic pragniesz.

Dzisiaj, gdy wiat chce krzyzowac me czyny,

Polacz sie z losem zlym, tak grzbiet mój nagniesz

I dla klesk nowych nie szukaj przyczyny.

Ach, gdy me serce ból pokona, po co

Masz ic w lad za nim, walczac w tylnej strazy?

Wstrzymaj deszcz rankiem, gdy dal wicher noca;

Niech opieszaloc czynu nie przewazy.

Chcesz mnie porzucic? Rzuc. Nie musisz czekac,

By drobne troski swa role spelnily.

WyprzedL je. Nie kaz, by los musial zwlekac,

Niech zakosztuje jego strasznej sily,

A wszystkie bóle pozostale mina.

Gdy strace ciebie, w porównaniu zgina.











XCI



Jedni ród slawia, inni zrecznoc swoja,

Inni swe skarby, inni ciala sile,

Inni strój modny, choc im Lle go skroja,

Inni sokoly, psy i konie mile.

I kazdy jedno ma upodobanie,

Które najwiecej radoci mu sprawia,

Lecz nie chce z nimi wchodzic w porównanie;

Nad wszystko dobre moje lepsze stawiam.

Dla mnie twa miloc lepsza niz ród stary,

Drozsza niz skarby i strojów przepychy,

Milsza niz sokól, konie i ogary.

Drwie, majac ciebie, z calej ludzkiej pychy.

Lecz wynedznialem od tego zarazem,

Drzac, ze odejdziesz, mnie nedzarzem.











XCII



Lecz czyn najgorsze, próbuj uciec skrycie.

Na cale zycie jeste mój z pewnocia,

A twej miloci nie przetrwa me zycie,

Bowiem zwiazalo sie z twoja milocia.

Wiec nie drze, gdy sie zlo najgorsze skrada,

Skoro najmniejsze kresem zycia mego;

Lepszy, jak widze, los mi dzi przypada

Niz ów, zawisly od kaprysu twego.

Nie mozesz dreczyc mnie myla niestala,

Gdyz zycie moje padnie od twej zdrady.

O, jak radosny skarb zdobyc sie dalo:

Radoc miloci i radoc zaglady!

Lecz jakiez piekno nie zadrzy przed blotem?

Mozesz nieszczery byc, a nie wiem o tym.









XCIII



Wiec wierzac w szczeroc twa, jak maz zdradzany

Zyc bede; w licu mojego milego

Wciaz widzac miloc, choc nie bez odmiany:

Wzrok twój jest ze mna, serce u innego.

Nienawic w oczy twe sie nie zakrada,

Wiec nie dostrzege w nich przemiany twojej.

Falsz serc podstepnych, w których mieszka zdrada,

Objawia zmarszczki gniewne lub nastroje.

Lecz Niebo tworzac cie postanowilo,

Ze na twej twarzy miloc mieszkac bedzie.

Cokolwiek w mylach, w sercu by sie krylo,

Na licu twoim slodycz goci wszedzie.

Jak jablko Ewy bedzie twa uroda,

Jeli sie do niej prawoci nie doda.











XCVI



Jednym twa mlodoc, drugim plochoc wadzi,

Inni zwa wdzieczna twa pustote mloda,

Wdziekom i wadom mniej lub wiecej radzi;

A wdzieki twoje z twoich wad sie wioda.

Kiedy sie znajdzie na palcu królowej,

Najlichszy klejnot za najlepszy maja;

Wiec dostrzezone w tobie wady owe

Za prawde biora i szczerze uznaja.

Ilez by jagniat cierpialo niedole,

Gdyby wilk groLny mógl przybrac ich postac!

Ilu patrzacych móglby wywiec w pole,

Gdyby chcial temu z calej mocy sprostac\'

Nie czyn tak. Jeste przeciez ma milocia;

Twe dobre imie tez jest ma wlasnocia.











XCVII



Jakze podobna zimie jest rozlaka

Z toba, radoci przelotnego roku!

Jaki chlód czulem, w jakich zylem mrokach!

Jaka grudniowa pustka byla wokól!

A przeciez wlanie przechodzilo lato

I jesien plodna, cala w zlotych plonach,

Niosaca wiosny urodzaj bogaty

Jak owdowiala i brzemienna zona.

Lecz dla mnie byly te plony dojrzale

Gorzkim owocem mego smutku tylko,

Bo czym bez ciebie jest lato wspaniale?

Gdy ciebie nie ma, nawet ptaki milkna

Lub taki smutek rozbrzmiewa w ich piewie,

Ze drzac przed zima, lic blednie na drzewie.











XCVIII



Bylem tej wiosny z toba rozlaczony,

Gdy barwny kwiecien wniósl przepych wspanialy

I tchnal mlodoci duchem na wsze strony

Tak, ze w plas ruszyl Saturn ociezaly.

Lecz ni piew ptaków, ni aromat mily

Kwiatów, tak róznych woni i odcieni,

Wieci o lecie we mnie nie zbudzily,

Nie chcialem rwac ich wród pysznej zieleni.

Nie podziwialem tez lilii bialoci

Ni róz urody w glebokim szkarlacie;

Ich slodycz byla odbiciem radoci

Wzietym od ciebie; kazda za wzór ma cie.

Ty byl daleko; mialem przed oczyma

Cien twój. Dokola byla nadal zima.



2006-03-21 (11:45)

status bravo
Data rejestracji: 2005-06-05
Ilość postów: 3646

979
wpis nr 54 266
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

XCIX



Zuchwaloc fiolka lajalem tak:

\"Slodki zlodzieju, gdzie skradl wonna slodycz,

Jeli nie z tchnienia milego mojego?

Na miekkim licu twym szkarlat urody

Barwy zbyt wiele znalazl w zylach jego\".

Lilie wymówki za dlon twa spotkaly,

A majeranki, ze wlosy ci skradly;

Róze strwozone poród kolców drzaly:

Jedna wstyd okryl, druga z zalu zbladla.

Trzecia nie byla biala ni czerwona,

Kradla po dwakroc, dodajac twe tchnienie,

Lecz za te kradziez niechaj mlodo skona,

Niech mciwy robak niesie jej zniszczenie.

Inne mi jeszcze kwiaty w oko wpadly,

Lecz wszystkie slodycz lub barwe ci skradly.











CII



Mocniej cie kocham, choc na pozór slabiej;

I nie mniej kocham, chociaz mniej widocznie.

Sprzedajna miloc blyskotkami wabi,

A pan zachwala ja wszystkim niezwlocznie.

Ongi czas mlodej i wiezej miloci

Pienia radosna jak wiosne witalem;

Tak Filomela latem pien swa wznosi

I cichnie, kiedy przyjda dni dojrzale.

Nie, aby lato bylo dzi mniej mile

Niz wówczas, gdy noc wzruszala pien smetna.

Lecz kazda galaL ta nuta znuzyla;

Slodycz w nadmiarze to rzecz obojetna.

Jak slowik, czasem przestaje sie trudzic,

Aby cie pienia moja nie zanudzic.











CIII



Ach, jaka Muza ma nedze przynosi,

Choc jej sposobnoc dano tak wspaniala,

Gdy przedmiot nagi jest wiekszej wartoci

Niz przyodziany ma, dodana, chwala!

Nie win mnie; pisac nie moge juz wiecej!

Spójrz w swe zwierciadlo, a twarz sie w nim zjawi

I tak przewyzszy me zdolnoci nedzne,

Ze wiersz mój przycmi i mnie tym znieslawi.

Czy nie jest grzechem brac sie za naprawe

I popsuc przedmiot, wczeniej doskonaly,

Gdy pisze po to jedynie, by sprawe

Zdac z darów twoich i twych wdzieków chwaly?

Wiecej, ach, wiecej, niz w mym wierszu zloze,

Zwierciadlo twoje ci ukazac moze.











CVI



Kiedy w kronikach czasów przeminionych

Widze opisy pieknoci slawetnych,

A w starych wierszach, pieknem przesyconych,

Chwale dam zmarlych i rycerzy wietnych-

Widzac, jak slodko urode slawily,

Czczac reke, stope, czolo, wargi, oko,

Wiem, ze by dawne pióra wyrazily

Te pieknoc, która ty wzniosle wysoko.

Proroctwem tylko byly ich pochwaly,

Czas nasz wrózacym, gdyz cie przewidzieli.

Jasnowidzenia moc ich oczy mialy,

Lecz cie wyslawiac w pieni nie umieli.

A my, zyjacy dzisiaj, podziwiamy,

Okiem wielbimy, jezyka nie mamy.











CVII



Ni me obawy, ni dusza prorocza

Swiata calego, o przyszloci niaca,

Moga ma miloc spetac i omroczyc,

By doprowadzic do zgubnego konca.

Skazany ksiezyc przetrzymal zacmienia

I musza z wrózb swych drwic wróLbiarze smetni.

Niepewnoc w pewnoc dumna sie przemienia;

Pokój oliwke zasadza na wieki.

Kropla po kropli, Czasu balsam cichy

Odwieza ciebie, a mnie mierc tez sprzyja;

Wbrew niej zyc bede w tym wierszyku lichym,

Gdyz ona glupich i niemych zabija,

A pomnik, który tu dla ciebie wznioslem,

Przetrwa tyranów grobowce wyniosle.











CVIII



Cóz jeszcze przelac mózg na papier moze,

Czego ci, duchu mój, nie oddal wiernie?

Cóz jeszcze powiem, cóz jeszcze uloze,

By ujrzal miloc, wielbiaca bezmiernie?

Nic, slodki chlopcze. Jak pacierz powtarzam

Co dnia to samo, stare zmieniam w mlode.

Ty mój, twój jestem: to samo wyrazam

Jak w dniu, gdym slawic twa zaczal urode.

Ta wieczna miloc w szacie dnia nowego

Lat pyl i kleski malo sobie wazy;

Nie daje zmarszczkom miejsca niezbednego,

Lecz staroc czyni na wieki swym paziem

I tam miloci widzi pierwsze tchnienie,

Gdzie czas i oczy glosza jej zniszczenie.











CIX



O, nie mów, ze me serce falsz odwrócil,

Choc plomien zdawal sie w rozlace gasnac.

Predzej bym siebie samego porzucil

Niz skryta w piersi twej ma dusze wlasna.

To dom miloci mej. Jak kto zblakany,

Chcac wrócic na czas, musi drogi szukac,

Tak i ja wracam. Czas nie przyniósl zmiany:

Przynosze wode, by brud z siebie splukac.

Nie uwierz nigdy- choc wszystkie slaboci

Krwi ludzkiej moja nature ogarna-

Ze niedorzecznoc w niej taka zagoci,

By tyle dobra mogla oddac darmo.

Bowiem w tym calym rozleglym wszechwiecie

Ty jeden, rózo ma, istniejesz przecie.











CXVI



Zdrady sa w zwiazku dusz wiernych nie znane,

Albowiem miloc nie bedzie milocia,

Jeli jest zmienna, mogac miec odmiana

Lub sklonna odejc za cudza sklonnocia.

Nie! To wzniesiona nad burzy balwany

Latarnia morska, gwiazda niewzruszona.

Mknie ku niej kazdy okret zablakany,

Nieznanej, choc jej wysokoc zmierzona.

Miloci w blazna swego nie przetworzy

Czas, choc lic wiezoc i róze warg cina.

Miloc z dnia na dzien sie zmienic nie moze;

Przetrwa, az przyjdzie miertelna godzina.

Jeli to blad jest lub jeli sklamalem,

Nikt nie milowal, nigdy nie pisalem.











CXVII



Tak mnie oskarzaj: ze wszystko strwonilem,

Czym moglem splacic twe zaslugi wielkie;

Ze od miloci twej drogiej stronilem,

Z która mnie co dnia wiaza wezly wszelkie;

Ze poufaloc obcym okazalem

I praw twych czulych strzeglem opieszale;

Ze wszystkim wiatrom mój zagiel oddalem,

Aby odplynac od ciebie najdalej.

Zapisz me bledy, zycie rozpasane,

Wesprzyj dowodem slusznym podejrzenie;

Niechaj przed gniewnym twoim licem stane,

Lecz nienawici wstrzymaj uderzenie,

Gdyz apeluje, ze mialem ochote

Sprawdzic twa wiernoc i miloci cnote.











CXVIII



Pragnac zaostrzyc apetyt bierzemy

Ostre przyprawy, drazniac podniebienie;

Lecz gdy chorobom zapobiegac chcemy,

Cierpimy biorac lek na przeczyszczenie.

Tak ja, slodycza twoja przesycony,

Lecz jej zlakniony, ostre sosy jadlem�

Z nadmiaru zdrowia choroby zlakniony-

I bez potrzeby na zdrowiu zapadlem.

Tak to, chcac miloc przed zlem wziac w obrone

Nie istniejacym, myli me zbladzily.

Leczylem zdrowie, dobrem utuczone,

Chcac zlem na powrót przywrócic mu sily.

Prawde nauki tej dowiodlem soba:

Lek truje, jeli ty jeste choroba.







/ to juz przedostatni odcinek Szekspira /, pa.
2006-03-21 (25:50)

status bravo
Data rejestracji: 2005-06-05
Ilość postów: 3646

979
wpis nr 54 385
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

CXIX



Ilez syrenich lez pilem koleja

Z naczyn plugawych jak piekla kolisko,

Laczac nadzieje z lekiem, lek z nadzieja,

Kleske ponoszac, choc tryumf byl blisko!

Jak nedzne bledy w sercu sie zrodzily

Z wiara, ze spadna nan blogoslawienstwa!

Jak oczy moje z orbit wyskoczyly,

Pelne obledu w goraczce szalenstwa!

O, jakaz korzyc z takiej straty plynie!

Wiem juz, ze dobro przez zlo sie polepsza.

Gdy odbuduje sie miloc w ruinie,

Bywa piekniejsza, wieksza i silniejsza.

Wracam do szczecia, zganiony sromotnie;

To, co zlo wzielo, zyskalem trzykrotnie.











CXXVIII



Muzyku mój, jak czesto, gdy twe granie slysze

Na tym szczeliwym drewnie, które pod slodkimi

Palcami twymi lekko harmonia kolysze,

Stapiajac strun dLwiek miekko ze zmyslami mymi,

Zazdroszcze tym klawiszom, które skacza zywo,

By ucalowac czule wnetrze dloni twojej,

Gdy biedne wargi moje, miast zbierac to zniwo,

Krew rumiana na widok ich zuchwalstwa stroi.

Tak muskane, me wargi stan by swój zmienily,

Chcac zajac miejsce owych drewienek tanczacych,

Po których palce twoje lagodnie bladzily,

Czyniac drewno umarle zywszym od warg drzacych.

Ze klawiszom bezczelnym radoc z tego pusta,

Oddaj im palce swoje, a mnie swoje usta.











CXXIX



Trwonieniem ducha i hanba plugawa

Jest wybuch zadzy; a zanim nastapi,

Jest wiarolomna, mordercza i krwawa,

Dzika, okrutna, podstepów nie skapi.

Doc ja nasycic, a niezwlocznie brzydzi.

Bezmylnie za nia mkna, a gdy dopadna,

Bezmylnie kazdy wnet jej nienawidzi,

Jakby szal polknal wraz z przyneta zdradna.

W szale dopedza i w szale posiada.

Miala, czy chce miec, czy ma- rozpasana.

Rozkosz- gdy ronie, zaloc- gdy opada;

Wczeniej- uciecha, a sen- gdy doznana.

Swiat wie to. Jednak rzecz to niedociekla,

Jak wzgardzic niebem wiodacym do piekla?











CXXXVIII



Gdy mila klnie sie, ze nia prawda rzadzi,

Wierzyc jej pragne, chociaz wiem, ze klamie.

Jak o mlodziencu niechaj o mnie sadzi,

Nie obznajmionym z wiata podstepami.

Sadze wiec zludnie, ze mnie za mlodzika

Bierze, choc przeszly piekne lata moje.

Wierze z umiechem klamstwom jej jezyka

I oto prawde kryjemy oboje.

Czemu nie powie, ze niesprawiedliwa

Jest? Czemu o mej nie mówie staroci?

W miloci ufnoc najpiekniejsza bywa,

Lecz staroc lat swych nie chce znac w miloci.

Ona mi klamie, ja ja oklamuje;

Tak falsz falszowi pochlebiac próbuje.











CXXXIX



O, nie kaz, abym mial chwalic, nie ganic,

Krzywde w me serce saczona wystepnie,

Chciej mnie nie okiem, lecz jezykiem ranic.

Masz sile; sila zabij, nie podstepnie.

Powiedz, ze kochasz innego, a jednak

W mej obecnoci nie strzelaj oczyma;

Po cóz podstepem masz ranic, gdy biedna

Obrona moja mocy twej nic wstrzyma?

Niech cie rozgrzesze: wie mila, jak szkodzi

Jej licznych oczu zlowrogie spojrzenie,

Wiec od mej twarzy tych wrogów odwodzi,

By w innych miejscach siali spustoszenie.

Nie czyn tak: jestem juz niemal niezywy;

Zabij mnie wzrokiem, ucisz ból straszliwy.











CXL



BadL równie madra, jak jeste okrutna;

Nie draznij wzgarda niemej cierpliwoci,

Gdyz znajde slowa, by wyrazic smutna

Bolec ma, której nie dasz krzty litoci.

Pozwól doradzic: wcale nie zaszkodzi

Gdy nie kochajac powiesz: Kocham, mily.

Konajacemu, kiedy mierc nadchodzi,

Lekarz powiada, ze odzyska sily.

Oszalec musze, gdy bede w rozpaczy,

I Lle o tobie powiem co w obledzie.

Zly wiat to klamstwo gorzej przeinaczy;

W szalonych uszach szal ten prawda bedzie.

Wiec aby takiej uniknac obmowy,

Choc serce zerka, nie odwracaj glowy.











CXLI



Klne sie, ze oczy me cie nie kochaja,

Kazde z nich tysiac wad w tobie znajduje;

Serce me kocha to, czym pogardzaja;

Na przekór temu, co widza, miluje.

Mowy twej tony mych uszu nie ciesza,

Dotyk nie budzi przyziemnych sklonnoci,

Smak i wech wcale na uczte nie spiesza,

By nasycila je na osobnoci.

Lecz mych piec klepek ani mych piec zmyslów

Serca glupiego odciagnac nie zdola

Od sluzby tobie, która sercem pysznym

Zmieniasz mnie w szczatek ludzki i pachola.

W pladze tej jedno tylko moze cieszyc:

Bólem mi placi, gdy kaze mi grzeszyc.











CXLVIII



O, jakiez w glowe ma wlozyla oczy

Miloc, ze widza nie to, na co patrza?

Lub, jeli widza, gdzie sie sad mój stoczyl,

Ze mu na opak obrazy tlumacza?

Jeli jest piekny obraz ich miloci,

Co ma na myli wiat, ze temu przeczy?

Jeli sie myla, Miloc slusznie glosi,

Ze wzrok kochanków widzenie kaleczy.

Lecz jak ma oko Miloci byc racze,

Gdy zalzawione jest wciaz i bezsenne?

Nic wiec dziwnego, ze wzrok mi sie placze:

Za chmura lepnie i slonce promienne.

Chytra Miloci! Olepiasz mnie lzami.

Bym cie nie ujrzal z wszystkimi wadami.











CXLIX



Okrutna! Mówisz, ze nie kocham ciebie,

Gdy bój dla ciebie tocze przeciw sobie?

Czy nie dla ciebie zapominam siebie,

Tyranko, mylac bez przerwy o tobie?

Który z twych wrogów jest mym przyjacielem?

Kogo nie lubisz ty, a ja go chwale?

A gdy brew marszczysz, czy nie znosze wiele

Kar z wlasnej woli, gorzko sie nie zale?

Czy zalet moich przytoczysz przyklady,

Które od sluzby tobie pycha wstrzyma,

Skoro najlepsze we mnie czci twe wady

Na rozkaz, który mi rzucasz oczyma?

NienawidL, mila. Pojmuje, co czujesz:

Oleplem; a ty widzacych milujesz.











CLIV



Usnawszy kiedy maly Bóg Miloci

Odlozyl serca-jarzaca pochodnie;

Wówczas nimf kilka, zyjacych w czystoci,

Przyszlo na palcach, a Jedna swobodnie

W swa dlon dziewicza ten plomien ujela,

Który rozpalil wiernych serc miliony.

Gdy Wodza zadzy drzemka ogarnela,

Reka dziewicy zostal rozbrojony.

Pochodnie w chlodnej studni ugasila,

Która jest odtad niby zdrój goracy

I sie w lecznicze Lródlo przemienila

Dla chorych. Ja tez przybylem cierpiacy.

Lecz choc ogrzala je miloc, zaszkodzi,

Gdyz zadna woda miloci nie chlodzi.







w przekladzie Macieja Slomczynskiego







KONIEC
2006-03-22 (20:38)

status fobia1
Data rejestracji: 2003-09-15
Ilość postów: 5409

31
wpis nr 54 455
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Dynamicznie - ze Stachurskym - zaczynam dzien.

Wciekly, niesamowity rytm, polecam!





Jeste moim przeznaczeniem



Codzienny ból ukrywam skrycie

i wieczny bieg pogodne zycie.

I nie wiem,czy to sens ze trace czas - by Cie zobaczyc.

Choc ide wciaz ta sama droga

ludzkie kazania juz nic nie moga

bo dobrze wiem czego naprawde chce -

w tym dziwnym zyciu.



Wiec daj mi moc i wkaz mi droge

jedyny znak za którym moge ic.

A kiedy wiat obudzi sie

byc moze znów odnajde Cie.



ref.

Ty,caly wiat masz juz dzisiaj u stóp

jestes pania tych ladów i mórz.

Twoje slowo to bogów zew

bede zawsze wielbil Ciebie.

Wiem,nie ma sensu uciekac przed Toba

wszystkie sprawy zostawiam za soba.

Pragne byc sluga Twym,bo wiem

jeste moim przeznaczeniem.

Prosze daj mi znak,

tylko jeden znak,daj nadzieje.





I znowu rysa na starej plycie

i znowu strach o wlasne zycie.

I nie wiem czy,to grzech ze trace Cie -czy mi wybaczysz.

Choc krocze wciaz ta sama droga

ludzkie dramaty tez nie pmoga nam.

Byc moze wiat obudzi sie

byc moze gdzie odnajde Cie.



ref.

Ty,caly wiat masz juz dzisiaj u stóp

jestes pania tych ladów i mórz.

Twoje slowo to bogów zew

bede zawsze wielbil Ciebie.

Wiem,nie ma sensu uciekac przed Toba

wszystkie sprawy zostawiam za soba.

Pragne byc sluga Twym, bo wiem

jeste moim przeznaczeniem.

Prosze daj mi znak,

tylko jeden znak,daj nadzieje.
2006-03-22 (24:59)

status Multimajster
Data rejestracji: 2005-08-03
Ilość postów: 1140

1355
wpis nr 54 546
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

\" W co gra Multimajster\"?



Cholera! Duzo powiedzialem Kogo Lubie!!!



To jest wiecej niz(sz)? Multilotek!
2006-03-23 (14:48)

status vidmo
Data rejestracji: 2004-11-03
Ilość postów: 12174

449
wpis nr 54 604
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Bravo - jeste Wielki. Sonety w przekladzie Macieja Slomczynskiego vel Joe Alexa to arcydziela sztuki translatorskiej... Zapraszam Cie do mojego watku...
2006-03-23 (16:10)

status fobia1
Data rejestracji: 2003-09-15
Ilość postów: 5409

31
wpis nr 54 611
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Zgadzam sie z Vidmo.



Ale ja w innej sprawie zawitalam do tego watku.

Dzisiaj pierwszy dzien wiosny, slonce weszlo w znak Barana - mój znak zodiaku.

Oprócz mnie, na tym forum znam jeszcze dwa Baranki zodiakalne; Halah i Multimajstra.



Dla nas, Baranów, przekopiowuje na dzisiaj horoskop z Onetu - zamiast wrózby:

___________________



BARAN

21.III - 20.IV



Wt, 21 marca

Dzisiaj odczujesz spadek sil i ogólne rozbicie. Niektóre dzialania moga stwarzac wiele problemów. Niepokój i pietrzace sie klopoty utrudnia Ci prace. Nie poddawaj sie jednak i w zadnym wypadku nie pozwól wytracic sie z równowagi.



Miloc: Nie martw sie na zapas.



Praca: Panuj nad przebiegiem wydarzen.



Zdrowie: Dbaj o dobra sprawnoc fizyczna.

___________________________________



Zgodnie z zaleceniem gwiazd, biore psa i ide na spacer. O miloc sie nie martwie, nad przebiegiem wydarzen nie wiem jak mam panowac - nie potrafie. Lepiej niech sie nic nie wydarza.



Na pocieszenie: jutrzejszy dzien zapowiada sie nieLle.

Trzymajmy sie Barany.





2006-03-23 (21:56)

status halah
Data rejestracji: 2005-01-30
Ilość postów: 1207

604
wpis nr 54 676
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Fobiu , dzi wchodzimy w okres który nam najbardziej sprzyja a zaczyna sie razem z wiosna .Ten rok ma po zliczeniu 2+0+0+6=8 to dobra liczba i przyjazna barankom -a jak bedzie zobaczymy pod koniec roku.Ja sie ciesze ze od czerwca skoncza mi sie pozyczki w bankach i bedzie troche lzej,bo podwyzke renty 23 zl. to nie wiem na co wydac na lekarstwa za malo na pól litra by starczylo ale nie pije a przydalo by sie upic z radochy ze az tyle ZUS dal podwyzki za 25 lat pracy. ,to i tak duzo bo jednego roku dostalam 1zl 20 gr.No cóz trzeba nam sie tylko modlic aby ze zdrowiem nie bylo gorzej i chociaz co tam dolega umiech na buzie i nie poddawac sie ,jutro bedzie lepiej,,,,,,byc moze
2006-03-23 (24:30)

status Kukola
Data rejestracji: 2005-06-02
Ilość postów: 498

971
wpis nr 54 712
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Wzgledne pocieszenie, dzieki, ale nie jestem... baranem... zodiakalnym

Ale, czy tylko barany... powinny sie trzymac
| Dodaj wpis w tym temacie | Spis tematów | Wyniki lottoStrona: 1 2 ... 45 46 47 ... 92 93
Wyślij wiadomość do admina