Dodaj wpis w tym temacie
Spis tematów | Strona: 1 2 ... 152 153 154 ... 180 181 Wyślij wiadomość do admina |
Przewiń wpisy ↓ | Pozostanie tylko poezja i dobroć.. C.K. Norwid |
2012-04-29 (17:23)![]() Data rejestracji: 2004-11-03 Ilość postów: 11750 ![]() | wpis nr 520 065 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Justyna Reiner - Taniec Jeszcze się kręcę w obłędnym tańcu, koło Fortuny środkiem się toczy, i tylko nogi częściej się plączą, ogień przygasa, dym gryzie w oczy... Te same bębny w tym samym rytmie, ten sam krok tańca, te same maski, te same dzwonki brzęczą na kostkach, tak samo boskiej nie widać łaski. I dalej! w kółko! - Póki żar grzeje! Tępą nadzieją zaćpane twarze... Będziemy dreptać, aż nogi zwiędną, by upaść - krzyżem, w czerwonym żarze. I nie mam siły, by krzyknąć: "dosyć!", nogi zatrzymać, zacisnąć dłonie, plunąć w sam środek świętego stosu i niech to wszystko piekło pochłonie. |
2012-04-29 (17:47)![]() Data rejestracji: 2004-11-03 Ilość postów: 11750 ![]() | wpis nr 520 072 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Konstantin Simonow X X X Жди меня, и я вернусь. Только очень жди, Жди, когда наводят грусть Желтые дожди, Жди, когда снега метут, Жди, когда жара, Жди, когда других не ждут, Позабыв вчера. Жди, когда из дальних мест Писем не придет, Жди, когда уж надоест Всем, кто вместе ждет. Жди меня, и я вернусь, Не желай добра Всем, кто знает наизусть, Что забыть пора. Пусть поверят сын и мать В то, что нет меня, Пусть друзья устанут ждать, Сядут у огня, Выпьют горькое вино На помин души... Жди. И с ними заодно Выпить не спеши. Жди меня, и я вернусь, Всем смертям назло. Кто не ждал меня, тот пусть Скажет: - Повезло. Не понять, не ждавшим им, Как среди огня Ожиданием своим Ты спасла меня. Как я выжил, будем знать Только мы с тобой,- Просто ты умела ждать, Как никто другой. 1941 |
2012-04-29 (21:11)![]() Data rejestracji: 2004-11-03 Ilość postów: 11750 ![]() | wpis nr 520 134 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Jak się panu żyje z inną? Jak się panu żyje z inną? Łatwiej, prawda? Pchnięcie wiosła I od brzegu! Z oczu zginął! Szybko fala pamięć zniosła O mnie, pływającej wyspie? O, nie po wodach, po niebie!) Dusze, dusze! siostry wyście Wam miłośnicami nie być! Jak się żyje ze zwyczajną Żoną? Świat bez bóstwa lepszy? Królową z tronu strącając (Samemu się go wyrzekłszy) Jak się żyje, krząta, troszczy Dobiera się w korcu maku? Myto wiecznej trywialności Jak się płaci, mój biedaku? "Konwulsji szarpiących tętno Starczy! Dom wynajmę nowy". Jak się panu żyje z jedną Z wielu, któryś deptał Synaj! Jak się panu żyje z obcą, z tutejszą rajsko-pierwotną? Jowiszowej lejcy chłostą Nigdy czoła wstyd nie dotknął? Jak się żyje, wstaje, wiedzie Śpiewa w chórze rannych ptaków? Ból sumienia rany wiecznej Jak się znosi mój biedaku? Jak też żyje się z towarem Rynkowym? Marże niemałe! Po marmurze z gór Karrary Jak się panu żyje z miałem Gipsowym? (Wykuty w bryle Bóg i znów skruszony do cna!) Jak się panu żyje z byle Jaką któryś Lilith poznał! Nowalijką sezonową Sytyś pan? Gdy czary prysły Jak się żyje z tuzinkową Ziemską bez szóstego zmysłu No, szczerze: więc jednak szczęście? Nie?W zapaści bez głębiny Jak się żyje, miły? Ciężej? Czy tak samo, jak mnie z innym? |
2012-04-29 (21:22)![]() Data rejestracji: 2004-11-03 Ilość postów: 11750 ![]() | wpis nr 520 135 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Marina Iwanowna Cwietajewa "Kurtyna" Wodospadami kurtyny się spienić - Płomieniem - szumem iglastego pnia. Kurtyna nie ma przed sceną tajemnic: (Scena - ty, kurtyna - ja). Chaszczami snów (pod sali plafon Rozlał się oszołomień czad) Skrywam bohatera w walce z Fatum, Miejsce akcji - i - czas. Tęczami kaskad, lawiną Lauru (więc ufasz! więc wiesz!) Zakrywam cię przed salą (i zaklinam Czarami salę - też!) Tajemnica kurtyny! Przyśnionym Lasem nasion, nasennych ziół... (Za już drgającą zasłoną Bieg tragedii - jak - burzy szturm!) W szloch, loże! Galerio, szalej! Bądź, bohaterze! Czasie, śpiesz! Kurtyna faluje - jak - żagiel, Kurtyna faluje - jak - pierś. Ostatkiem serca zagradzam - nie wedrą Się do wnętrza. - Oklasków zryw! Nad już użądloną w pierś Fedrą Kurtyna się wzbiła - jak - gryf. Szarp, widownio! Patrz! Potok okropny? Szykuj kadź czym prędzej! Ranę rwij! Oddam, świetną, do ostatniej kropli! (Widz zbielał, kurtyna we krwi). Wtedy - opaść jak współczucia całun, Sztandaru szumem - do dna. Nie ma tajemnic kurtyna - przed salą. (Sala - życie, kurtyna - ja). |
2012-04-29 (22:44)![]() Data rejestracji: 2010-01-07 Ilość postów: 349 ![]() | wpis nr 520 173 [ CZCIONKA MONOSPACE ] hym :/ |
2012-05-01 (00:32)![]() Data rejestracji: 2011-12-08 Ilość postów: 181 ![]() | wpis nr 520 485 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Higiena duszy Żyjemy w wąskim łóżku naszego ciała. Tylko niedoświadczeni wiercą się w nim bez ustanku. Nie wolno obracać się wokół własnej osi, bo wtedy ostre nici nawijają się na serce jak na szpulkę. Trzeba zapleść ręce na karku, przymknąć oczy i płynąć tą leniwą rzeką, od Źródła po pierwszą Kataraktę Wielkiego Paznokcia. Zbigniew Herbert z tomu "Studium przedmiotu", 1961 |
2012-05-06 (15:39)![]() Data rejestracji: 2004-11-03 Ilość postów: 11750 ![]() | wpis nr 522 182 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Stanisław Grochowiak "Święty Szymon Słupnik" Powołał go Pan Na słup Na słupie miał dom I grób A ludzie chłopaka na szafot przywiedli, Unieśli mu głowę w muskularnej pętli. Powołał go Pan na stryk. Powołał go Pan, By trwał. By śpiewał mu pieśń I piał. A ludzie dziewczynę wśród przekleństw gwałcili I włosy jej ścieli, i ręce spalili. Powołał ją Pan Na gnój. Powołał go Pan Na słup Na słupie miał dom I grób. A ludzie mych wierszy słuchając powstają I wilki wychodzą żerująca zgrają... Powołał mnie Pan Na bunt. Ballada rycerska 1956 |
2012-05-11 (00:10)![]() Data rejestracji: 2005-12-13 Ilość postów: 3032 ![]() | wpis nr 523 329 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Fajnie było zajrzeć...poczytać ![]() Pozdrawiam. |
2012-05-12 (18:17)![]() Data rejestracji: 2011-12-08 Ilość postów: 181 ![]() | wpis nr 523 758 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Miłość Po prostu ślad na śladzie, imię wypowiedziane nieśmiało, chleb krajany śpiesznie, noc bezsennie kołująca. Po prostu spojrzenie w spojrzenie, czas, w którym ciała się łączą, pieśń nowego. Po prostu Ty... Nikos Chadzinikolau |
2012-05-17 (20:25)![]() Data rejestracji: 2011-12-08 Ilość postów: 181 ![]() | wpis nr 525 151 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Sonet X A przecie miłość, zwykła miłość, jest wspaniała, Godna, by przyjąć ją. Jednako płoną W ogniu krosna i len! Wszak na bierwiono Cedru i marny chwast tak samo płomień działa. Miłość jest ogniem. Gdy mówię nieśmiała: "Kocham cię, kocham"- to przeobrażoną Oglądasz mnie, od wewnątrz rozjaśnioną Promiennym blaskiem twarzy, która cała Obraca się ku twojej. Nie ma nic małego W miłości u maluczkich: najlichsze istoty Kochając Boga będą przyjęte przez Niego. A to, co czuję, swym żarem przeszkody Istoty, którą jestem, przelśni: poznasz z tego, Jak miłość uszlachetnia zwykły twór przyrody. Elizabeth Browning tłumaczenie: Ludmiła Marjańska |
2012-05-17 (20:33)![]() Data rejestracji: 2011-12-08 Ilość postów: 181 ![]() | wpis nr 525 160 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Nie czekam spokojnych świtów Nie czekam spokojnych świtów lecz twego przyjścia o zmierzchu byś zapalił świetliki w moich źrenicach Kiedy fiolet nocy rozjaśniasz płomykami ognia z twego żebra staję się na nowo Przenosisz mnie nad łąką płonącą do wybrzeża, ciszy - Elżbieta Boryniec |
2012-05-24 (01:30)![]() Data rejestracji: 2004-11-03 Ilość postów: 11750 ![]() | wpis nr 527 226 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Nicholas Evans x x x Jeśli mnie przyjdzie odejść pierwszemu, Nie daj zachmurzyć się swemu niebu. I myśl uparcie, bez chwili wątpienia: to tylko zmiana, a nie rozstanie. (...) Czym byliśmy – jesteśmy. Co mieliśmy – posiadamy. Jest wspólna przeszłość niezniszczalna teraz, Kiedy więc idziesz lasem, po którymś my kroczyli, lub próżno szukasz nad rzeką mego obok cienia, albo zatrzymujesz się na szczycie w miejscu, skąd zwykliśmy rozglądać się po łąkach, czy też na widok czegoś bezwiednie szukasz mojej ręki, a gdy jej nie ma czujesz, jak rośnie w Tobie smutek - poczekaj. Przymknij oczy. Odetchnij. Wsłuchaj się w moje kroki w Twoim sercu. Wcale nie odszedłem, ja dalej idę z Tobą |
2012-05-24 (01:34)![]() Data rejestracji: 2006-04-07 Ilość postów: 79 ![]() | wpis nr 527 227 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Tomasz Kamiński X X X O wielką miłość Ciebie nie proszę Lecz taką zwykłą prostą i małą Która nad nami nisko się unosi Bez cudnych wierszy wyrecytowanych O taką małą maleńką najmniejszą Bez długich rozmów nieprzespanych nocy Bez pięknych domów lśniących samochodów Bez długonogich ptaków malowanych Taką co drogi kręte wyprostuje Szary pył dnia obmyje z mego ciała Taką co zwykła najzwyklejsza Co stoi obok tylko czeka na wezwanie O małą miłość co żyje najdłużej O taką małą maleńką najmniejszą Tylko mi pokaż w odpowiednim czasie Kiedy i w którym urodzi się miejscu |
2012-05-26 (15:39)![]() Data rejestracji: 2004-11-03 Ilość postów: 11750 ![]() | wpis nr 528 138 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Konstanty Ildefons Gałczyński "Dziecko się rodzi" I Głodne uszy toną w radościach, jakich nie znał Bach ani jeden - bo jest szum na super-wysokościach, jakby z nieba nr 7. ale jeszcze wyżej: nad tym szumem, nad tym niebem świacącym modro, nad wieżami i kopułami, twoich oczu najwyższa mądrość. II Czego tknę: lichtarza czy drzewa, wszystko mówi: - Jak instrument gram. - Jest dźwięczniejsza niż "Boska Komedia", jest piękniejsza niż paryska Notre-Dame ta noc jak morze muzyki, ta noc o złotych ramionach, ta noc pod oknami kliniki, ta noc, gdy rodziła moja żona. III U sufitu tyle skrzypiec! Wielki Boże, skąd skrzypce pod moją strzechę? Nie śpię. I śpiewam. I jest mi tak dobrze, jakbym był pozłacanym orzechem. Ciekawe: dziewczyna czy chłopiec? powiedzcie, skrzypce czterostrunne! Wstanę, pójdę. Z radości się utopię. Bo przecież i tak nie umrę. IV Księżyc z nieba jak wańka-wstańka, a tu dzikie wino przez mur - i pędzą chmury - i z cygańska podzwania uprząż chmur; ech wy, chmury, zady bijące ogniem w gwarliwość rzeczki - chmury dzwoniące, chmury jak koncert, dzwoneczki dla córeczki. V Cytuję kolegę Rimbauda, cytowanie to rzecz niezdrożna: J'ai tendu des guirlandes de fenętre a fenętre des chaînes d'or de l'étoile a l'étoile et je danse. Lepiej nie można VI O, dajcie mi te małe skrzypce, może na skrzypcach wygram wiatr i pochyłą ulicę, i noc, co taka niezwykła. Uwzględnijcie mizerne grannie, a nie bijcie, gdy wezmę źle jaki ton na strunie baraniej, na G, D, A czy E. Na moście stoję. Przez liście światło na smyk się sypie. Słuchajcie: to córka nuci w czarodziejskim pudełku skrzypiec: "baba" i "tata", i "mama", i "bobo" - i nagle krzyk - o, skrzypko zwariowana! o, zwariowany smyk! VII Wiatr podkręca wąsy dorożkarzom, dorożkarze śmieją się przez sen, a latarnie gazowe marzą, o czym marzą? a czy ja wiem. Na szyldzie przez wiatr pogiętym, dzierżąc w mordzie jajko na twardo, pochrapuje łeb świni, ścięty toporami spiętymi kokardą; a w bok od skośnego daszka, niepotrzebna i nostalgiczna, jedna jedyna gwiazdka, sierotka astronomiczna. VIII eech, muzyka, muzyka, muzyka, spod smyka zielony kurz, lecą gwiazdy zielone spod zmyka, damy karo, bukiety róż. Ulica jak kwinta napięta, z latarniami wzdłuż, cieniami wszerz - i radość na firmamentach spadająca w usta jak deszcz Dach śpiewa. Dom śpiewa. Kot wstaje i na młynku do kawy gra. A płomyk przed świętym Mikołajem jak szczerozłota łza. IX Księżyc stanął przy drugim piętrze, taki młody, taki zaręczynowy i w srebrzystym powietrzu dźwięczy przed twą szybą, w pobliżu twej głowy. Wiem: w tej chwili twe loki kare rozsypały się jak winogrona - i ty również, patrząc na zegarek, myślisz: chłopczyk, czy dziewczynka wytęskniona? Na obrączkę patrzysz: W niej są blaski jak latarnie, co wiodą do celu. I wspominasz wietrzny most warszawski i mój czarny, komiczny kapelusz - i te pocałunki, oczywiście - i spacery, spacery do rana - i znów piszę jak w pierwszym liście: "Chwała ci, dziewczyno ukochana!" A tu burza kwiatów na parapecie z czerwonych goździków strzela I pomyśleć, że to pierwszy kwiecień! I pomyśleć, że to niedziela. X Słońce wschodzi, głaszcze powietrze. Dziecko się rodzi. Szumi deszcz. Kwiat otwiera oczy w ogrodzie. Zorza wieże złotem okleja. Ptak ptaka strofuje w gnieździe. Gwiazda dzieńdobry mówi gwieździe Dziecko się rodzi. Dziecko się rodzi. Nasze dziecko się rodzi. Nadzieja. |
2012-06-06 (16:39)![]() Data rejestracji: 2011-12-08 Ilość postów: 181 ![]() | wpis nr 531 290 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Na wieży Babel - Która godzina? - Tak, jestem szczęśliwa, i brak mi tylko dzwoneczka u szyi, który by brzęczał nad Tobą, gdy śpisz. - Więc nie słyszałaś burzy? Murem targnął wiatr, wieża ziewnęła jak lew, wielką bramą na skrzypiących zawiasach. - Jak to, zapomniałeś? Miałam na sobie zwykłą szarą suknię spinaną na ramieniu. - I natychmiast potem niebo pękło w stubłysku. - Jakże mogłam wejść, przecież nie byłeś sam. - Ujrzałem nagle kolory sprzed istnienia wzroku. - Szkoda, że nie możesz mi przyrzec. - Masz słuszność, widocznie to był sen. - Dlaczego kłamiesz, dlaczego mówisz do mnie jej imieniem, kochasz ją jeszcze? - O tak, chciałbym, żebyś została ze mną. - Nie mam żalu, powinnam była domyślić się tego. - Wciąż myślisz o nim? - Ależ ja nie płaczę. - I to juź wszystko? - Nikogo jak ciebie. - Przynajmniej jesteś szczera. - Bądź spokojny, wyjadę z tego miasta. - Bądź spokojna, odejdę stąd. - Masz takie piękne ręce. - To stare dzieje, ostrze przeszło nie naruszając kości. - Nie ma za co, mój drogi, nie ma za co. - Nie wiem i nie chcę wiedzieć, która to godzina. Wisława Szymborska |
2012-06-21 (20:25)![]() Data rejestracji: 2011-12-08 Ilość postów: 181 ![]() | wpis nr 535 591 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Pyszne lato Pyszne lato, paw olbrzymi, stojący za parku kratą, roztoczywszy wachlarz ogona, który się czernią i fioletem dymi, spogląda wkoło oczyma płowymi, wzruszając złotą i błękitną rzęsą. I z błyszczącego łona wydaje krzepkie krzyki, aż drży łopuchów zieleniste mięso, trzęsą się wielkie serca rumbarbaru i jaskry, które wywracają płatki z miłości skwaru, i rozśpiewane, więdnące storczyki. O, siądź na moim oknie, przecudowne lato, niech wtulę mocno głowę w twoje ciepłe pióra korzennej woni, na wietrze drżące -- niech żółte słońce gorącą ręką oczy mi przesłoni, niech się z rozkoszy ma dusza wygina jak poskręcany wąs dzikiego wina. Maria Pawlikowska -Jasnorzewska |
2012-09-07 (19:29)![]() Data rejestracji: 2011-12-08 Ilość postów: 181 ![]() | wpis nr 553 296 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Sztuka kochania Co będziesz we mnie kochał kiedy przestanę być szansą na synów dostanę wiotkich piersi i jasnych rzęs Zmienię się w ciężką wodę i pusty schron bo nie zagrzejesz we mnie miejsca Co będzie w tobie kochać moja ciężka pamięć gdy zacznę szukać iskry w popielniku a w trawach już wysokich czwartej części kwiatu Co we mnie wtedy znajdziesz gdy będziemy się czytali jak starodruki starokruki otwierali sobie wzajemnie usta łyżeczką i czaszki Claudem Lelouchem Roma Jegor |
2012-09-24 (21:04)![]() Data rejestracji: 2011-12-08 Ilość postów: 181 ![]() | wpis nr 558 594 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Wracaj Wracaj często i zagarniaj mnie, uczucie, które kocham, wracaj i mnie zagarniaj — gdy się roznieca w ciele pamięć i we krwi pulsuje dawne pragnienie, gdy wargi i skóra pamiętają, a rękom się zdaje, że dotykają znów. Wracaj często i mnie zagarniaj w nocy, gdy wargi i skóra pamiętają... Konstandinos Kawafis |
2012-09-24 (21:06)![]() Data rejestracji: 2011-12-08 Ilość postów: 181 ![]() | wpis nr 558 595 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Jesienne niebo Jesienne niebo słodkie, pełne łaski spowite w szal kaukaski, przez drzew bezlistnych rozszczepione pędzle przeciąga różową frędzlę. I ku nadziei mej podchodzi z bliska, słodyczą mnie uściskaj i na tęsknocie mej opiera dłonie - pachną ostatnie lewkonie. Jesienne niebo słodkie, pełne łaski, zwija swój szal kaukaski a odrzuciwszy go, staje bez ruchu z cekinem złotym w uchu. Maria Jasnorzewska Pawlikowska |
2012-11-18 (14:13)![]() Data rejestracji: 2009-02-05 Ilość postów: 21 ![]() | wpis nr 575 181 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Przechadzając się dziś po spowitym mgłą Służewcu, szukając pierwszych oznak zimy, natknąłem się na małego, górskiego (?) koziołka, który wręczył mi ten oto skromny utworek: Ściele się gęsto mgły mlecznej kurzawa Nad polem końskim - miejscem na igrzyska. Ku końcu bieży wyborna zabawa. Widmo zamknięcia łzę z oczu wyciska. Teraz grzmią trąby, ktoś mocno obstawia Drapiąc pazurem dno pustej szkatuły. Jeszcze się gawiedź snadnie zabawia Konie biegają, choć zimę poczuły. Jeden dzień został i zatrzasną wrota miejsca gdzie rządzą klęska i chwała. Zostanie pustka, trochę trawy, błota I smętny stróż grodzki - ot, widownia cała. Jedni z radością zapadną w pielesze Licząc talary i złote nagrody, Głaszcząc puchary. Ku własnej uciesze Wspominać będą zwycięskie zawody. Tak to uczyni pan na Taranie, Ojciec Partencji, co tchnęła weń wiarę. Szlafmycę zdjąwszy idąc na śniadanie Obliczać będzie swych wiktorii miarę. Koziełło lubą Kassiję obłapie, Przyciśnie dziarsko, pogładzi po głowie: "Widzisz, waćpani, fortuna nam kapie. Nova nie wyszła spod ogona krowie!" Olki się cieszy i Olkiego żona. Co raz zerkają na ścianę komnaty; Wiszą tam rzędem zaszczytne dipploma. Również im brzęczą w komorze dukaty. Wsiądźmy na dywan, pojazd maga stary, Wznieśmy nad chmury, niech przestrzeń połyka! Przelećmy rzeki, doliny, moczary, Zajrzyjmy skrycie do wioski Czyżyka. Pan jest to wielki, serce ma ze stali. Bitny, zacięty. Zdobył nagród wiele. Nie wiedzieć czemu zwany wszędy "Kali". Zna swój miecz dobrze, zna też i fortele. "Zagarnąć całość, nie chcę mieć połowy! Liczy się sukces, nigdy przyjaciele." Zobaczył kiedyś magiczne podkowy, których on nie miał, więc nie dumał wiele: Gęś białą goni, pióro jej wyrywa, Ostrzy i macza w inkauście ze sadzy. "Jam Czyżyk-książę, co zawsze wygrywa!" - Tak myśli pisząc donosik do władzy. Liczy się sukces, nigdy przyjaciele. Chora Parradis? Lecz ja chcę medale! Gęby na kłódkę, niech biega w niedzielę. O tym Pegassus nie dowie się wcale! Trzeba nam wracać, lecz któż tam u bramy Gra powitalnie jakby szła już wiosna? Postać mizerną chyba dobrze znamy, I bystre oczka... toż to hrabia Sosna! Zostańmy jeszcze, do głębi wzruszeni Czułym uściskiem serdecznych kompanów. Sosnę Czyż kocha póki się nie zmieni Wzajemny układ tych szlachetnych panów. "Bracie Czyżyku, doradź coś, mój drogi. Tak jak mówiłeś skarżyłem Kassiję. Lecz kapłan Bractwa, Klima Pierwszy Srogi, Nic nie uczynił, uratował żmiję!" Czyżyk pogładził swój zarost na twarzy, Spojrzał z zamysłem na lico hrabiego: "Tak jak Koziełło o zwycięstwie marzy. Jutrznię weź na muszkę, mój drogi kolego". Sosna ciężko westchnął, bo już jest po bitwie. Dżamuną chciał wygrać, plan miał nawet łebski - Perseuszem Jutrznię ponękać w gonitwie, Lecz Dżamuna chora, a Perseusz - kiepski! Ruszajmy na północ, zostawmy tu króla Walki podziemnej, bo to inna bajka. Czekają wiedźmy, czarodziejska kula Oraz ciąg dalszy: NIESPODZIEWAJKA. Nie wszyscy radzi z zamknięcia sezonu Nie wszystkim w sakwach kryształy wibrują. Z głową spuszczoną wracają do domu. Nie dla nich koła fortuny wirują. Niektórzy gniewni, zamkną wrota głucho. Mamrocząc klątwy krzywić będą lice: "Przeklęte wiedźmy, uszło im na sucho! A Christ obiecał dla nich szubienicę!" Nasz dywan - import z kraju dalekiego Już wylądował - rośnie tu bór stary. Jesteśmy na dnie jaru skalistego U progu ciemnej i groźnej pieczary. "Zachodź, kawaler" - głos z ciemności leci. U progu wiedźma z miotłą swoją staje. "Chciałeś mityngu - kula już się świeci. Czeka na ciebie, noc ciemna nastaje". Przy ogniu ciepło, młodsza czarownica Przynosi kulę, która brzęczy cicho. Kula lśni światłem, jest w niej tajemnica. Przeszłość to, przyszłość, czy inne w niej licho? "Powiedzcie wiedźmy, dusze zatracone, Czemuż na Christa rzuciłyście czary? Gdzie są puchary, gdzie laury zgubione? Gdzie gloria sławy i - gdzie są talary?" Ta młodsza puszcza oko do swej matki Wtem śmiech wybucha głośny i radosny. "To nie są wiedźmy, to chyba wariatki" - Myślę i widzę swój koniec żałosny. "Nie bój się, panie" - mówią czarownice. "Myśli twe słyszym - my wiedźmy normalne. No i łagodne, żadne okrutnice. I wykształcone, ładne i socjalne. Śmiejem się, bośmy uroku żadnego Na księcia pana nigdy nie rzucały. Ni klątwy żadnej, ni czaru wrednego ... Bo myśmy tego nie potrzebowały! Nie trzeba czarów komuś, kto przeklęty jest z własnej woli przez siebie samego. Spojrzyj na obraz w kuli zamarznięty. Wtedy zrozumiesz, drogi nasz kolego". Patrzę na kryształ - to Leoncio sługa, Co dla ojca Christa tyrał w dzień i w nocy. Sługa chory teraz, a choroba długa, U młodego pana szuka więc pomocy. "Masz tu miedziaka i znikaj wnet z dworu - rzecze doń Christo, książę zły jest, butny. Pan jest niełaskaw i nie ma humoru. Leoncio znika, stary sługa smutny. Kula znów wiruje, nowy obraz widzę: To księżna Serdelek o niebieskim oku - "Biegać mi, łamagi. Leniami się brzydzę. Kto będzie się migał nie dam mu obroku!" Fruwają bieguny z rana i wieczora, W innych dworach stajnie zamykają straże. Ale nie tutaj, tu nieważna pora. Biegać, biegać, biegać, bo tak księżna każe! Najpierw padł Tudulek, miłość swego pana. Serdelek rozpacza: "Tudulka pomścimy!" Christo ją pociesza: "Nie płacz. Z rana Winnych zbrodni z zamku szybko wyrzucimy". Później przyszła kryska na inne bieguny. Jeden, drugi, trzeci nieładnie kuleje. W zamku grzmią gwałtowne i głośne pioruny, W stajniach i w czeladnej liczebność maleje. Nasz Serdelek skóry łatwo nie sprzedaje I bacikiem goni wszystko co się rusza. Ziela jej zabrakło, mag już nic nie daje, Więc swoją czeredkę do wysiłku zmusza. Deszcz, czy upał, kamień czy błocisko. Kto nie chce pracować, ten dostaje baty. Biegać, biegać, biegać, nic że grząsko, ślisko! O zmierzchu zaś książę liczy cicho straty. "Pani, tak nie można" - podkomorzy woła. A mąż to doświadczon, Laska się nazywa. Jego Christo słucha, dopuszcza do stoła. Ale po księżniczce jak po rynnie spływa. I przyszło kolejne nieszczęście - to Filo, Oraz Movik - czempion i miłość Tętnika. Książę jest przerażon, ale pyta miło: "Kochany Serdelku, co to za taktyka? Niszcząc stado, duszko, nie wygramy nigdy. Tu trzeba inaczej, zły jest Tętnik stary. Żeby go uładzić (nudziarz to przebrzydły) Rzekłem mu, że szkodzą naszych wiedźm złe czary". "Jam niewinna, panie" - szlocha białogłowa. "To czeladź i Laska podstawiają stołki!" Christo zaklął szpetnie i zaraz połowa Stanu zatrudnienia wiąże swe tobołki. Książę wnet naruszył fundusz budowlany, Kancelarię nową Serdelkowi sprawia. "Niech da spokój koniom" - myśli zakochany, "Lepiej gdy komputrem luba się zabawia". W kuli nowy obraz, coś się w nim nie zgadza Aż przecieram oczy, bo nie wierzę zmysłom: Serdelek jak ciura konia oprowadza? Zaszczyty, honory - nagle wszystko prysło. Przyglądam się bliżej, widzę kwaśną minkę. Księżna bez korony, na oczach gawiedzi! W ręku zamiast berła trzyma końską linkę! A Christo spokojnie w loży swojej siedzi. Wiedźmy znów się śmieją, teraz z głupiej miny: "Chyba zrozumiałeś, szkoda komentarza. Czasem u ofiary trzeba szukać winy. Tak czasami ludziom w świecie się przydarza!" "Przejrzał Christ, do pracy zagonił Serdelka?" I już z Niespodziewajki czuję powiew nowy. "Nie, on wciąż ślepy, szkoda bardzo wielka To co widzisz, bracie, to kryzys kadrowy." Ściele się gęsto mgły mlecznej kurzawa Nad polem końskim - miejscem na igrzyska. Ku końcowi bieży wyborna zabawa. A widmo zamknięcia łzę z oczu wyciska. |
| Dodaj wpis w tym temacie | Spis tematów | Wyniki lotto | Strona: 1 2 ... 152 153 154 ... 180 181 Wyślij wiadomość do admina |