Dodaj wpis w tym temacie
Spis tematów | Strona: 1 2 ... 84 85 86 ... 127 128 Wyślij wiadomość do admina |
Przewiń wpisy ↓ | Klub Miłośników Twórczości Jasze'go - ALMANACH pod Jego red. |
2005-06-09 (19:17)![]() Data rejestracji: 2005-06-02 Ilość postów: 498 ![]() | wpis nr 18 927 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Jasze odnalazle, a moze mówisz po niewczasie. Jasze , na poddasze. |
2005-06-09 (20:06)![]() Data rejestracji: 2005-06-05 Ilość postów: 3646 ![]() | wpis nr 18 930 [ CZCIONKA MONOSPACE ] KRZYSZTOF DZIKOWSKI \"Jeszcze wczoraj\" Swiat piekny byl Jeszcze wczoraj Gdy patrzylem w oczy twe Gral w liciach wiatr Jeszcze wczoraj Ksiezyc do nas wyjrzal spoza drzew Dzi wokolo inny wiat Ponury wstaje zmierzch Dzi milczy wiatr w galeziach drzew I nie widac juz gwiazd spoza chmur. Gdy byla tu jeszcze wczoraj W oczach twych widzialem szczecia blysk Któz wiedziec mógl jeszcze wczoraj, Ze miloc odejdzie dzi. Wiec nie szukaj cieplych slów, Bo w kazdym slowie zal I wraca znów nasz dawny walc Walc smutny jak ty, jak ja, Walc smutny jak my. KRZYSZTOF DZIKOWSKI \"Nie wiem, czy to warto\" Nie wiem, sam juz nie wiem, czy to warto kochac ciebie? Bez pamieci, tak jak kiedy, kochac tak, jak ty mnie, gdy twój dzien byl mym dniem. Nie wiem, sam juz nie wiem, czy to warto wierzyc w ciebie? Juz nie wróci to co bylo ty zniszczyla nasza miloc. Lecz czy ty wiesz, ze byla dla mnie tym, kim nie byl nikt? Czy wiesz? ze dzisiaj dla mnie juz nie znaczysz nic. Czy wiesz, ze od dzi nie chce juz widziec ciebie?............ Nie wiem, sam juz nie wiem czy to warto kochac ciebie? Bez pamieci, tak jak kiedy, kochac tak, jak ty mnie, Gdy twój dzien byl mym dniem....... KAZIMIERZ PRZERWA-TETMAJER \"Szukam cie\" Szukam cie - a gdy cie widze, udaje, ze cie nie widze. Kocham cie - a gdy cie spotkam, udaje, ze cie nie kocham. Zgine przez ciebie - nim zgine, krzykne, ze gine przypadkiem... KRZYSZTOF DZIKOWSKI \"Nie mów jej\" Zapomnij juz, Ze znale mnie I o mnie nic Nigdy nie mów jej... Po co slowa? Nie mów, ze wszystko To, co laczylo nas Konczy sie juz. Nie mów jej nic... Nigdy wiecej jej nie przyrzekaj, Ze nie wróca dni Naszych spotkan Ze zapomnisz mnie, Ze chcesz mnie zapomniec... Wiem, ze kiedy Przyjdzie taki dzien Kiedy powrócisz do mnie. Nie mów jej, Ze znale mnie, Ze kazdy dzien Byl naszym dniem... Nic jej nie mów, Ze to co bylo Nie wróci juz. Nic jej nie mów, Bo przeciez wiesz, Ze nie znacza nic Twoje slowa, Ze nie latwo jest Zyc od nowa. Nie zapomnisz mnie Choc dzi chcesz zapomniec... Wiem, ze kiedy Przyjdzie taki dzien Kiedy powrócisz do mnie. KAZIMIERA ILLAKOWICZÓWNA \"Jak przechowac miloc\" Zapomnisz, jeli przebaczysz: lniace, kolorowe wiatlo zmierzchnie. Lepiej jatrz serc zawsze, gniew przechowa miloc bezpiecznie. /tak mi zle,tak m izle, tak mi szaro....nie lubie wyjazdów bez uprzedzenia!!!/ |
2005-06-09 (20:42)![]() Data rejestracji: 2005-04-21 Ilość postów: 98 ![]() | wpis nr 18 933 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Kabala [ Wladyslaw Broniewski ] Ten walet schnie z miloci, a ty go dreczysz wzgarda, dwa serca wyrwal z piersi i przekul halabarda. Zoledny król go wezwal. W karecie z dzwonków pedzi. Ach!... Czeka go w podrózy nieszczecie od zoledzi. Juz wjechac ma w dabrowe, a jeszcze sie oglada, on nie wie, ze przy tobie dzwonkowy, jasny blondyn. Nie ufaj blondynowi, choc list czerwienny wyle, spal zloty wlos nad wieca, a poznasz jego myli. On brzeczy dzwonnym zlotem, do ucha pieknie szepce, umiecha sie do ciebie, a serce dal brunetce. Brunetka jest zazdrosna i ciebie Lle wspomina. Wystrzegaj sie tej damy. Ach, nie pij tego wina! To wino jest zatrute milosnej lzy diamentem, z dziesieciu serc czerwiennych okrutnie wyciniete. Pijany czarnym winem, twój walet w snach sie blaka, z rozpacza szuka serce - w zoledziach, w winie, w dzwonkach. Adoracja [ Leopold Staff ] Z mych pocalunków szata twej nagoci, Z warg moich na niej purpurowe róze, W które cie stroic nigdy sie nie znuze, Tknac ciebie kwiatom broniac w ust zazdroci! Z zachwytów moich kadzidla wonnoci, Co owiewaja cie w uwielbien chmurze! Z dumy mej tobie stopien i podnóze, I holdowniczy kobierzec miloci! Na swojej skroni twoje stopy nosze Jako niewolnik pelne kwiatów kosze... Ugiety klecze i powstac sie boje! Na czole stopy twoje obnazone Dzierze jak zywych klejnotów korone, Bo na twych stopach chodzi szczecie moje! Miloc [ Malgorzata Hillar ] Jest czekaniem na niebieski mrok na zielonoc traw na pieszczote rzes Czekaniem na kroki szelesty listy na pukanie do drzwi Czekaniem na spelnienie trwanie zrozumienie Czekaniem na potwierdzenie na krzyk prostestu Czekaniem na sen na wit na koniec wiata Powiew przeszloci Ta opowiec nie ma poczatku, zaczela sie bowiem tak dawno, ze malo kto z zyjacych pamieta, ze sie zaczela w ogóle. Nie ma tez konca, bo nikt z zyjacych nie wie, czy w ogóle kiedy sie skonczy. Wiatr zadal ze zdwojona sila. Platki niegu wirowaly wciekle wpijajac sie w kazda dziurke zniszczonego plaszcza. Dookola pietrzyly sie coraz wieksze zaspy. Przejmujacy chlód móglby zamrozic w jeden dzien caly ocean. Nie zrobil tego, bo pod reka mial jedynie starego elfa. A jego z niewiadomych powodów chcial oszczedzic. - BadLcie przekleci! Slyszycie mnie?! Wiem, ze tak! Czy nie doc juz sie nacierpialem? Ile lat juz tulam sie nie majac nikogo nawet, u kogo móglbym na dluzej sie zatrzymac? I jedyne, co potraficie uczynic, to ciagnac na mnie kolejne nieszczecia! Bodaj bym zamarzl! Ale nie, na to jestecie zbyt perfidni... Nie macie nawet odwagi mnie zabic! Jestecie zalosni! Caly Val... - jego glos zlal sie z ogluszajacym wyciem wichru. Po chwili wiatr zelzal nieco, zrobilo sie jakby troszke cieplej, a i platków niegu bylo coraz mniej. Zdawalo mu sie, ze na krótka chwilke zza chmur blysnelo kilka gwiazd. Ale nie trwalo to dlugo, wichura jakby nabrala oddechu w pluca i zaatakowala ponownie. Opadajaca z drzewa czapa niezna trafila go prosto w glowe. Oslabiony wielogodzinna wedrówka upadl. Próbowal sie jeszcze podniec, ale wyczerpane mienie odmówily posluszenstwa. Przez niezna mgle zobaczyl dwa lepia wpatrzone prosto w niego. Slepia jarzace sie zlowrogo, sugerujace, tak samo jak obnazone troche nizej kly, ze ofiare czeka niechybne pozarcie. Wilk chowal sie na razie pod rozlozystym wierkiem, ale elf wiedzial, ze jak tylko niezyca troche ustapi, drapieznik zaatakuje. W tej jednej chwili elf zdal sobie sprawe, ze wcale nie chce umierac. Jak sie jest juz tak blisko, nieco inaczej to wyglada. A moze tez wrodzony instynkt zywej istoty przejmuje wtedy kontrole nad umyslem. Doc, ze przyszla ofiara wilczych klów szepnela ostatkiem sil: - Nie... Jeszcze nie... Blagam... Pomocy... Twarz opadla mu w nieg. Po chwili poczul, ze wiatr ucichl zupelnie. Zamial sie w duszy, lecz byl to szalenczy miech umierajacego. Ale wilk nie nadchodzil. Nastala absolutna cisza, przynajmniej wedlug niego. Zasnal. Wielkie bylo jego zaskoczenie, gdy obudzil sie w cieplym lózku. Obok, na krzele, lezaly jego lachmany. W malym kominku wesolo polyskiwal ogien. Za oknem lekko prószyl lagodny grudniowy niezek. W pokoju byl sam - ale zza drzwi dochodzily slabe odglosy malych kroczków. Kto najwyraLniej dbal o spokój gocia. - Hej! - zawolal slabym glosem elf - Jest tam kto? Przez chwile w powietrzu zawisla niepokojaca cisza. Potem drzwi powoli zaczely sie uchylac. Do pokoju wszedl zgarbiony starzec. Mimo pochylonej sylwetki byl doc wysoki, mial na sobie brunatny plaszcz i podpieral sie laska. Wygladal tak normalnie, ze az dziwnie... Elf zmierzyl go wzrokiem po czym zapytal: - Skad sie tu wziale? - Czy nie ja powinienem zadac to pytanie? - odparl nieznajomy. - Moze masz racje. Otóz, tydzien minal juz, odkad wyruszylem z Sankaos. Ide czas caly na pólnoc, zbaczajac troche na zachód, by dotrzec do Zelaznych Wzgórz. Nie jest to prosta wedrówka, samemu gdy sroga zima szaleje wszedzie na pólnoc od morza Rhun. Ale duzo juz podrózowalem, nieraz bywalem w gorszych tarapatach. Niemniej wdzieczny ci jestem, ze mnie wspomógl, gdy bylem w potrzebie. Lecz powiedz ty teraz, kim wlaciwie jeste? Przeciez te rejony to pustkowia. - To prawda. Chociaz \"te rejony\", jak je okrelasz, leza o ponad sto mil bardziej na wschód, niz by chcial. Daleko stad do Zelaznych Wzgórz, a i droga niebezpieczna, wilków duzo w lasach, orkowie z gór zeszli glodem przymierajac. Nie najlepsza to pora na samotna podróz. - Mimo to pójde. Dwaj kupcy z Esgaroth czekaja na wieci, jakie im niose. Mam tez sprawe do zalatwienia z pewnym krasnoludem z Zelaznych Gór. Obiecalem mu, ze zakonczymy ja tej zimy. Zawsze dotrzymuje obietnic. - bolesny grymas zmienil na krótko twarz elfa. Spucil wzrok i spojrzal na swoje dlonie. Starzec przygladal mu sie z zaciekawieniem. - Nie dojdziesz do celu wedrówki, jezeli wyruszysz teraz - rzekl. - Przyszloc pokaze. Nie znasz mnie, nie wiesz, przez co przyszlo mi juz przechodzic. Nie bedzie ta wedrówka jedna nawet z najciezszych w moim zyciu. - Strasznie pewny wlasnych sil, panie elfie. Mniemam, ze uzasadnione sa twe przechwalki. Bowiem z ostatniej przygody nie mozna by wyciagnac tak pochlebnych dla ciebie wniosków. Jednakze, raz jeszcze powiadam ci, wstrzymaj sie z podróza. Posluchaj rady dowiadczonego starca. Nie idL. - Musze. Juz powiedzialem. Nie próbuj mnie zatrzymywac. - Chodzi ci o uzycie sily? Nie - starzec umiechnal sie - nie zmusze cie do niczego. Zrobisz jak zechcesz. Teraz wszakze odpocznij jeszcze, a moze zrozumiesz, ze radze ci dla twojego dobra. To powiedziawszy, starzec odwrócil sie w strone drzwi. - Nie odpowiedziale na moje pytanie. - rzekl elf. Starzec przystanal w progu. Odwrócil glowe i mruknal: - Co prosze? - Pytalem, kim jeste. Zrecznie wywinale sie od odpowiedzi, lecz ja mimo to chcialbym ja uslyszec. - Hmm... Jestem... - zawahal sie na chwile - ...starcem - i dodal juz pewnym glosem - W dodatku zmeczonym starcem. Zmeczonym po ratowaniu pewnego beztroskiego elfa, nieprawdaz? Odpoczynek nalezy sie nam obu. Spij. Podpierajac sie na lasce wyszedl z izdebki, delikatnie przymykajac za soba drzwi. Przez chwile slychac bylo jeszcze jego powolne kroki, potem i one ucichly. Elf zamknal oczy i pograzyl sie w rozmylaniach. Po chwili znów zmorzyl go sen. Nie byl to jednak sen spokojny - przywolal mu przed oczy obrazy z najbardziej odleglych zakamarków pamieci, z czasów, kiedy mial jeszcze liczne rodzenstwo i kiedy byl ksieciem, powazanym zarówno przez elfów, jak i przez ludzi. Kiedy bral udzial w wielu bitwach i wyprawach, które laczylo jedno - w koncu wszystkie konczyly sie kleska. Czul, ze kleska jest czym, co bedzie z nim do konca zywota. Znów powrócilo pragnienie, by ten koniec nastapil szybko. Przynajmniej przyniesie zapomnienie... Obudzil sie w miare wypoczety. Za oknem zimowe slonce przebijalo sie przez chmury i pogoda zachecala do podrózy. Wiedzial, ze nie ujdzie nawet pieciu mil zanim nie zerwie sie jaka zamiec. Jednak postanowil wyruszyc. Tym bardziej, ze zza drzwi nie dobiegaly zadne odglosy - przynajmniej nie bedzie musial raz jeszcze spierac sie ze staruszkiem. Nie czul wdziecznoci dla swego wybawiciela - dawno juz oduczyl sie tak powszednich emocji. Wlaciciel tej chatki byl jedynie kolejnym napotkanym stworzeniem w nieskonczonej wedrówce elfa. Chociaz bylo w nim co... Ubral sie, pocielil lózko i ugasil tlacy sie jeszcze ogien w kominku. Raz jeszcze rozejrzal sie po pokoju, przypial swój wyszczerbiony nieco myliwski nóz do pasa, wzial tobolek i otworzyl drzwi. - Czemu wy zawsze dzialacie tak pochopnie?! - starzec stal tuz za drzwiami i z groLna mina wpatrywal sie w elfa. Laska stala tuz obok, ciekawe, ze nie byla o nic oparta. - My...? - elf poczul, ze sie boi. Dawno sie tak nie czul - nawet gdy byl bliski mierci. - Tak, wy! Ty i twoi martwi bracia! Niczego sie nie nauczyle?! - Ja nie... O czym ty mówisz? - Zawsze dotrzymujesz obietnic, powiadasz. Naprawde? Kiedy zlozyle jedna, pamietasz? Wraz z bracmi i z waszym ojcem. Przysiegalicie... - Skad to wszystko wiesz?! - teraz elf byl juz naprawde przerazony. - Przysiegalicie, ze nie spoczniecie, póki... - Przestan! Kim jeste, starcze?! Czemu mnie dreczysz rozdrapujac rany? - Rozdrapujac? Ja chce ci pomóc je zaleczyc. Ale wpierw ty musisz pomóc sam sobie. Myle, ze wstrzymasz sie jeszcze z wyjazdem, Maglorze, ostatni zyjacy synu Feanora. Myle, ze krasnolud Erkhi moze jeszcze poczekac. Ze sa na wiecie sprawy pilniejsze, niz rozrachunki z kupcami z Esgaroth. Ze czas przestac uzalac sie nad soba i szukac mierci w coraz to nowych przygodach. Nadszedl czas, by powaznie porozmawiac. - ...Tak... Chyba... chyba masz racje. -no?czyje to opowiadanie? |
2005-06-09 (21:00)![]() Data rejestracji: 2005-04-21 Ilość postów: 98 ![]() | wpis nr 18 934 [ CZCIONKA MONOSPACE ] spóLnieni kochankowie Godzina 23.00. Kochankowie zobaczyli tylko tyl ostatniego wagonu pociagu. Popatrzyli po sobie, tym razem sie nie udalo. Sa spóLnieni. Trzeba wziac taksówke. Tylko kto za nia zaplaci? On? Przeciez co tydzien wreczal ukochanej jaki prezent i teraz, jako ze konczy sie miesiac, byl juz totalnie splukany. Ona? Przeciez zawsze odcinala sie od feministycznych postulatów typu: Panie! Placmy same! Nie. Ona z przyczyn ideologicznych nie moze zaplacic. Cóz wiec zrobic? Ta przypowiec bedzie troche nudna, bo nie umieszcze w niej dialogów. |
2005-06-09 (21:18)![]() Data rejestracji: 2005-04-21 Ilość postów: 98 ![]() | wpis nr 18 937 [ CZCIONKA MONOSPACE ] c-d Dlaczego? Bo kochankowie rozumieja sie bez slów! Ona wie, ze on wlanie zastanawia sie, co powiedziec zonie, która podejrzliwie rozlicza go z kazdej, chocby odrobine spóLnionej minuty. Z kolei on, domyla sie, ze jego kochanka próbuje ulozyc w glowie jakie w miare rozsadne wyjanienie dla matki- starszej kobiety, której serce nie wytrzymaloby niepokoju zwiazanego z oczekiwaniem na córke. Tak, wcale nie musza mówic. Godzina 23. 30 Kochankowie sa spóLnieni o kolejnych 30 minut. On zdejmuje z siebie plaszcz. Teraz juz zona moze wyczuc zapach ostrych, kobiecych perfum. Jest mu wszystko jedno. Ona zaklada jego plaszcz i nie zastanawia sie juz wcale, jak wytlumaczy staruszce, jeli tylko ta dozyje ranka, to, ze nie zmarzla. 23.45 Przez pietnacie minut kochankowie obejmowali sie czule. Jemu bylo cieplej, ona na chwile przelozyla ciezar swojego zmeczonego ciala na nogi kochanka. 24. 00 On wyglada na zmartwionego. Przynajmniej tak myli ona. Tak naprawde jest mu zimno. I tak oto, po raz pierwszy w relacje zakochanych wkrada sie mroczne widmo niezrozumienia. Teraz zaczna ze soba rozmawiac. Ona: Kochasz mnie? On: Skoro pytasz, to juz mnie nie kochasz. Ona: Skoro tak mówisz, to nie wiesz, czemu pytam, czy mnie kochasz, wiec ty mnie nie kochasz. On: Skoro twierdzisz, ze ja cie nie kocham, po tym, jak zapytala, czy cie kocham i ja odpowiedzialem, ze ty mnie nie kochasz, to mnie nie kochasz. Ona: Skoro uwazasz, ze ja cie nie kocham, po tym, jak zapytalam, czy mnie kochasz i ty odpowiedziale, ze, skoro pytam, to juz cie nie kocham i wtedy ja powiedzialam, ze mnie nie kochasz, a ty powiedziale, ze skoro tak, to ja cie nie kocham, to ty mnie juz nie kochasz(…) Godzina 24. 10 Milcza. Nie sa kochankami. Stali sie para obcych sobie ludzi. O czym nie mozna mówic O tym nalezy milczec. |
2005-06-09 (22:21)![]() Data rejestracji: 2004-11-03 Ilość postów: 12101 ![]() | wpis nr 18 938 [ CZCIONKA MONOSPACE ] I tak oto w relacje zakochanych wkrada sie mroczne vidmo.. ![]() |
2005-06-09 (22:24)![]() Data rejestracji: 2005-06-02 Ilość postów: 498 ![]() | wpis nr 18 940 [ CZCIONKA MONOSPACE ] wpadam tu na chwile. Bravo - musi Ci byc bardzo zle, bardzo Lle i szaro, ale nie kazdy dzien musi sie ciagnac jak ... , dlatego daje Ci czas do jutra na odpowiedL: dokad te wyjazdy prowadza? 555 - masz racje - milczenie jest zlotem, a mowa srebrem. Pa, pa wypadam, za chwile powróce tu na moment. |
2005-06-09 (23:17)![]() Data rejestracji: 2005-06-02 Ilość postów: 498 ![]() | wpis nr 18 943 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Rano, kiedy budze sie rano, wydaje mi sie, ze dziwny jest ten wiat. Swiat, gdzie rano jest rano, wieczór wieczorem i te spadajace gwiazdy, które ponoc spelniaja zyczenia. A dzien co nam przynosi, a moze noc? Tak dziwny jest ten wiat, wiat tylu barw. I zaplakal(a), zatesknil(a) nie tylko do gór i skal, ale do blekitnego nieba, rwacego potoku, szumu drzew i do tej laki poronietej makami, a moze tylko ostra trawa (nie to byl dziewicsil widzialam i jest takie miejsce) i jeszcze sam(a) nie wie jeszcze do czego, a moze wie. Kiedy dawno temu (a moze nie tak dawno) widzialam nie jedna spadajaca gwiazde. Pomylalam, zazyczylam, a moze powinnam poprosic i co? - zagadka Ta spadajaca gwiazda powinna chyba \"rabnac mnie w leb\", ale myle, ze przyjdzie czas i pora oby nie bylo juz calkiem za póLno. Oh Lord, oh My Lord. Zegnam Was juz czas, dobranocka. |
2005-06-10 (09:51)![]() Data rejestracji: 2003-09-15 Ilość postów: 5409 ![]() | wpis nr 18 946 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Kukola, nie tylko Ciebie. Takie spadajace gwiazdy powinny kazdego rabnac w odpowiednim czasie. Tylko po co? Wiesz jakie zycie byloby nudne? A my wszyscy porabani przez te spadajace gwiazdy. Posluchalam nieco takich rabnietych piosenek - znowu wyjezdzam - niektóre tu pozostawiam. Ryszard Rynkowski Za mlodzi za starzy Nie pytam pania o lata I Pana nie pytam tez Zreszta jakie to ma znaczenie Kazdy bedzie mial nowy wiek Najlepsze dopiero przed nami Swiat dobry jak dobry sen Wiec pieszmy sie z toastami Ten toast odmlodzi Cie Za mlodzi na sen za starzy na grzech Wypijmy przy stole by tu na dole Lle nie dzialo sie Za mlodzi na sen za starzy na grzech Wypijmy przy stole za bledy na dole by ich bylo mniej Wypijmy za bledy na górze Tam nie zmienia sie nic mimo lat Znasz prawde o glowie i murze Daj spokój za piekny wiat Nie dajmy sie tez zwariowac A gdy jest naprawde Lle Pod dach przyjaciól sie schowaj I ten toast z nami wznie Za mlodzi na sen za starzy na grzech Wypijmy przy stole by tu na dole Lle nie dzialo sie Za mlodzi na sen za starzy na grzech Wypijmy przy stole za bledy na dole by ich bylo mniej Wypijmy za bledy na górze Tam nie zmienia sie nic mimo lat Znasz prawde o glowie i murze Daj spokój za piekny wiat Nie dajmy sie tez zwariowac A gdy jest naprawde Lle Pod dach przyjaciól sie schowaj I ten toast z nami wznie Za mlodzi na sen za starzy na grzech Wypijmy przy stole by tu na dole Lle nie dzialo sie Za mlodzi na sen za starzy na grzech Wypijmy przy stole za bledy na dole by ich bylo mniej Za mlodzi na sen za starzy na grzech |
2005-06-10 (10:09)![]() Data rejestracji: 2003-09-15 Ilość postów: 5409 ![]() | wpis nr 18 947 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Snimy sie sobie co noc Kiedy wieczór sie zaczyna I gdy usna juz zegary - Dzieje sie historia dziwna Romantyczna nie do wiary Snimy sie sobie co noc A taka jest zludzen moc Ze wstaje blada Z cieniem spotyka sie cien Chylkiem po nocy bo w dzien Snic nie wypada Snimy sie sobie nie raz A ksiezyc podglada nas Spoza firanek Lecz we nie brak nam jest slów Milczymy wtedy - az znów Powraca ranek W slonecznej powodzi dnia Bladzimy i ty i ja Wciaz sie mijamy Az wsiakasz w uliczna dal I jest nam obojgu zal Ze sie nie znamy Ja rozsadna jestem we dnie Ty spokojny w dobrym tonie Lecz gdy dzien dogasa blednie Gdy nas czarna ton pochlonie - Snimy sie sobie co noc… ------------------------------- No to fajnie, mozemy sobie sie TYLKO SNIC. TO NIE BOLI !!!!!!!!!!!!!!!! Masm teraz tzw. sesje wyjazdowa (moze odjazdowa?). Komy w droge - temu czas. Pa |
2005-06-10 (11:05)![]() Data rejestracji: 2003-09-04 Ilość postów: 4426 ![]() | wpis nr 18 950 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Negro spirituels...czyli czarna magia. Jest taki gatunek muzyczny a kukulki ponoc tez nsa czarne. I odprawiaja czary. W wersji oryginalnej wyglada to tak.. .Kumbaya (WRC version) Kumbaya, my Lord, kumbaya; Kumbaya, my Lord, kumbaya; Kumbaya, my Lord, kumbaya; Oh, Lord, kumbaya. Someone\'s cryin\', Lord, kumbaya; Someone\'s cryin\', Lord, kumbaya; Someone\'s cryin\', Lord, kumbaya; Oh, Lord, kumbaya. Someone\'s singin\', Lord, kumbaya; Someone\'s singin\', Lord, kumbaya; Someone\'s singin\', Lord, kumbaya; Oh, Lord, kumbaya. Kumbaya, my Lord, kumbaya; Kumbaya, my Lord, kumbaya; Kumbaya, my Lord, kumbaya; Oh, Lord, kumbaya. Kumbaya. Internet translator tlumaczy kumbaya jako....kukam ja. Juz wiem ze: Oh Lord to tajemnicze slowo , moj umysl jest jasny i...przenikliwy. |
2005-06-10 (11:31)![]() Data rejestracji: 2003-09-15 Ilość postów: 5409 ![]() | wpis nr 18 951 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Lepiej patrz na ten drogowskaz, jutro 11.06. Ja jako ciagle wyjezdzam, ale gubie drogi. Kukola chce dostac gwiazda w glowe, na mnie pewnie spadl deszcz meteorytów, a Jasze pod tym slupem jak wryty stoi i nasluchuje kukania. A zreszta nie pamietam który to, chyba ich trzech bylo pod tym drogowskazem i wszyscy kukali. Znowu jade, walizki pod drzwiami. Jutro poczytam o drogowskazie, jak jaka planeta nie walnie w niego. |
2005-06-10 (19:27)![]() Data rejestracji: 2003-09-15 Ilość postów: 5409 ![]() | wpis nr 18 998 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Kiedy dostalam te piosenke w poczcie. Czasami sobie jej slucham. Wiem, ze z jakiego filmu. We shine into eternity... Together we are the ocean, The air & the sun Glistening with light. This is true happiness We do not require Wine, poems & music To set the mood We are the harmony Within our own dance The unspoken words We speak with the Motions of our eyes, Lips, hands & bodies Softly say... I Love You ----------------- Jeszcze wedruje |
2005-06-10 (19:58)![]() Data rejestracji: 2003-09-15 Ilość postów: 5409 ![]() | wpis nr 19 001 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Szec krzyzyków ciotki, czyli kuracja upiekszajaca Ludwik Jerzy Kern Byla sobie ciotka -- idiotka, Najmniejsza w calej rodzinie, Nie byla z ciotki zadna Bardotka. Urode miala raczej Herodka, Tam na kredensie stoi jej fotka, Uszy za duze, Szyja za krotka I jak rodzinna glosila plotka Taka juz byla od zarodka W ciele rodziny ciotka -- idiotka Istniala jako rodzaj nagniotka. Wedlug opini wujaszka Wlodka ,,Nalezy zamknac ja gdzie od rodka wtedy nikt panie sie z nia nie spotka Bo przeciez ona ma jednak kotka...,, Siedziala w kuchni ciotka -- idiotka Razem z nia gary Marchcew karotka Druh -- zlewozmywak, i szczotka i ukochana szklanka bez spodka Nie poszalala w ciagu zywota Poker ominal ja I belotka Nie pociagnela jej takze wodka... Az raz zagrala W toto lotka Raz. I trafila od losu psotka Te szec krzyzyków, ciotka--idiotka. Rodzinna gdy sie zwiedziala trzodka, Zdegradowano sowo ,,idiotka,, , A do d r o g i e g o slowa ..ciotka Zamiast ,,idiotka,, dodano ,,slodka,,. Dzisiaj w ich oczach ciotka -- idiotka To pelna wdzieku Wiotka Istotka, O wlosach jak ze szczerego zlotka, Najwieksza w wiecie licznotka. |
2005-06-10 (20:25)![]() Data rejestracji: 2003-09-15 Ilość postów: 5409 ![]() | wpis nr 19 004 [ CZCIONKA MONOSPACE ] OSTATNI KONCERT NIEZRÓWNOWAZONEJ Tak nazywam ten mój post z kilkoma utworami Agnieszki Osieckiej Postaram sie wytrwac, nie nudzic, nie denerwowac nikogo. Przepraszam Cie Sondo - nie odpisze. Pisanie do siebie maili to jakie zobowiazanie, prawie przymus, to czekanie na odpowiedL, odpisywanie - obowiazek. A ja od przymusu uciekam cale zycie. Tutaj pisalam kiedy chcialam, co chcialam - to bylo zgodne z moja natura. Wymiana korespondencji wiaze sie jednak z pewnym obowiazkiem, nawet wówczas, gdy ta korespondencja jest sympatyczna. Moje obowiazki minimalizuje tylko do tych niezbednych, koniecznych by jako egzystowac. Najchetniej juz bym nic nie chciala MUSIEC. Ty to zrozumiesz. Przyjde do siebie Ta nadzieja... Co mnie zabija, to nadzieja, jej watly krzyk i piew, i szept, - ciga mnie po wsiach, knajpach, kniejach, wzywa na szlaki szczec i bied. Gdybym umiala - choc w niedziele - jak starzec, co nie pragnie juz, na lawce zasiac po kociele, i nie nic snów, nie wrózyc wrózb... Gdybym umiala sie zatoczyc jak pijak, co pod auto wlazl, zabladzic, zemdlec, zamknac oczy, zapomniec tamten brzeg i las... Gdybym umiala, chocby w kinie, gdy serce nagly przetnie ból, pomylec sobie: \"Nic to, minie... Przed nami jeszcze tyle ról\"... Gdybym umiala, choc dla sportu, wród naszych dawnych, licznych plaz nie dretwiec jak na sali tortur, dlatego ze ten brzeg - nie nasz? ... Gdybym umiala... Lecz nie umiem... A w koncu to zwyczajna rzecz... Choc widze jeden - dwa w rozumie. Nadziejo, Chmuro, nie idL precz. ___________________ Co sie nazylam... Jacymy byli, przyjaciele moi, czy nam o wazna sprawe szlo, o co sie który z nas niepokoil, czy o dobro, czy o zlo? Ja wam na to powiem godnie, nie nosilimy sie modnie, ani chcielimy wygodnie sobie zyc... Co sie nazylam, to sie nazylam, co sie napilam, to sie napilam, co wymarzylam, to moje! Co przetanczylam, to przetanczylam, co pogubilam, to pogubilam, a co znalazlam, to moje! Co przegapilam, to przegapilam, a co zrobilam, to moje! Jacymy byli, przyjaciele moi, czy nas pamieta jeszcze kto? Czy nas legenda pieknie przystroi, czy poplyniemy gdzie na dno? Mymy zyli jak na wietrze, mymy zyli niezbyt grzecznie, mymy zyli niebezpiecznie, ale jak! Co sie nazylam, to sie nazylam, co nawarzylam, to nawarzylam, co naprawilam, to moje! Co zaplacilam, to zaplacilam, co przebaczylam, to przebaczylam, a co pamietam - to moje ! __________ Zobaczysz, jeszcze z tego wybrne, nie bedzie dziury w niebie, pamiec - jak szybe - wytre... Niech no tylko przyjde do siebie. Wystarczy jedna chwilka, wystarczy jeden gest, a przyjde, przyjde do siebie... Lecz gdzie to? Gdzie to jest? Zobaczysz, zajde ja daleko - we wlosach zloty grzebien... dlonie, jak biale mleko... Niech no tylko przyjde do siebie. W jesieni lustrze bladym zastygnie struzka lez, i przyjde, przyjde do siebie... Lecz gdzie to? Gdzie to jest? Zobaczysz, jeszcze mnie zawolasz, i ja wolalam ciebie... Przerwiesz daleki wojaz, za hamulec szarpniesz w potrzebie... Wystarczy jedno slowo, wystarczy jeden gest, i przyjde, przyjde do ciebie Lecz kto to? Kto to jest? ________________ Kochac za mlodu Kochac za mlodu sie nie chcialo, gdy sie kochalo, to nie doc, cóz winne zbyt leniwe cialo, cóz winien nielaskawy los? ... Nie dosyc czlowiek byl szalony, nie dosyc mialy, nie doc zly, niegotów polec za androny, niegotów bladzic poród mgly. Wypic za mlodu sie nie chcialo, a gdy sie pilo, to nie doc, cóz winne nazbyt trzeLwe cialo, cóz winien zbyt laskawy los. Nie dosyc czlowiek byl zalany, nie dosyc mialy, nie doc zly, niegotów skonac za banaly, niegotów brodzic poród mgly. Dzi by sie pilo i kochalo, gdzie by sie gnalo poród mgly, gdyby choc echo zawolalo, gdyby zapukal kto do drzwi, dzi by sie nilo i cierpialo, dzi by sie gnalo poród mgly, gdyby choc echo zawolalo, o gdyby, gdyby, gdyby, gdy! ... |
2005-06-11 (11:48)![]() Data rejestracji: 2005-02-20 Ilość postów: 2184 ![]() | wpis nr 19 019 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Rozumiem. |
2005-06-11 (13:42)![]() Data rejestracji: 2004-11-02 Ilość postów: 54 ![]() | wpis nr 19 024 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Wiam fobiu ,po pszeczytaniu tekstów mam wrazenie ze odnosza sie one równiez do mnie. Do tego co bylo,do tego co jest. Myle ze zrozumialem co chciala powiedziec. Serdecznie Ciebie pozdrawiam. |
2005-06-11 (13:59)![]() Data rejestracji: 2003-09-15 Ilość postów: 5409 ![]() | wpis nr 19 027 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Wychodze teraz, bo zamkna mi kiosk. Wróce, pomyle, co napisze. Ptysiek, ja nie wiem Kim jeste? Móglby janiej? W zyciu nie czytalam Twoich postów. Moze czytalam, ale nie pamietam. Sondo, ja nie chcialam Ciebie urazic. Jeste jedna z najwartociowszych osób w moim zyciu na tej stronie - i nie tylko. Wróce, pomyle jak to napisac janiej. A w ogóle, to teraz musze sie domylac kim jest Ptysiek. Dlaczego? Czy nie mozesz tego janiej napisac? |
2005-06-11 (16:16)![]() Data rejestracji: 2003-09-15 Ilość postów: 5409 ![]() | wpis nr 19 038 [ CZCIONKA MONOSPACE ] No wiec, to jest tak. Z moich wypowiedzi odnonie odpowiadania na korespondencje, a raczej nie odpowiadania na nia, mozna wnioskowac, ze jestem egoistka Jezeli kto tak sadzi, nie mam zamiaru zmieniac jego zdania. Przynajmniej jest zadowolony, utwierdzil sie w przekonaniu, ze z egoistka nie warto korespondowac. Ja takze jestem zadowolona, bo po co mi korespondencja z kim, kto wyciaga takie wnioski. To bylaby obluda. A tego nie lubie. Czyli w tym przypadku (chodzi o domniemany mój egoizm) wszystko jest wyjanione i obie strony zadowolone. Sprawa nastepna. Lubie rozmawiac z ludLmi i robie to najczeciej tutaj, na forum. Czasami sa to rozmowy zartobliwe, czasami powazne, czesto zabawy. Maile, gg i inne komunikatory traktuje bardziej osobicie, a takze do zalatwiania jaki konkretnych spraw. Maili osobistych otrzymuje bardzo niewiele. Na maile merytoryczne odpowiadam od dawna, ze nie mam nic w tej kwestii do powiedzenia, bo to jest prawda. Szerzej o tym w temacie: Moje rozmowy o multilotku... Maile osobiste np. typu prywatne rozmowy, sa dla mnie trudne. Trudne w sensie emocjonalnym. One do czego zobowiazuja. W trakcie takiej korespondencji nie rozmawia sie raczej o pogodzie, rzadko sie zartuje (ciagle pisze o korespondencji). Taka korespondencja ma bardziej intymny charakter niz rozmowy na forum. Nie chce nikogo wciagac w moje osobiste sprawy - to nie ma sensu. Nie sadze takze, by kto chcial mi powierzac swoje prywatne zycie. Znamy sie tylko wirtualnie, nic o sobie tak naprawde nie wiemy. Swoje zainteresowania, osobiste zdanie na temat jakiego zagadnienia - ujawniamy tu, na tym forum, w dodatku tylko tyle - ile naprawde chcemy. O czym wiec mozna pisac w takich mailach? Pogoda? - odpada, sprawy osobiste? - tym bardziej. Pozostaja plotki o zyciu tej stronki. Tego nie daloby sie uniknac Sondo. Nawet, gdybymy sie bardzo przed tym bronily - zapewne zaczelybymy pisac o ludziach wypowiadajacych sie na forum. Nawet gdyby to nie bylo zloliwe - to jednak byloby. A ja tego nie chce. Taka mailowa korespondencje moge prowadzic tylko z bardzo zaprzyjaLniona osoba. A co dla mnie oznacza przyjaLn - juz napisalam. Jest kto na tej stronie (tez to pisalam), kogo moge nazwac przyjacielem. Korespondencja byla bardzo prywatna. Byla potrzebna obu stronom. W tej chwili uwazam, ze moje maile nie sa potrzebne w tej przyjaLni. Bylyby prawdopodobnie niepotrzebnym obciazeniem dla niej. Sztuczne podtrzymywanie kontaktu jest bez sensu. PrzyjaLn nie wygasa tylko dlatego, ze brak kontaktu. Ona jest - i w odpowiedniej chwili zawsze ten kontakt mozna podjac. Nie wiem kim jest ,,ptysiek,,. Jezeli to nastepny nick kogo, kogo uwazam za przyjaciela - prosze o kontakt na maila. Skad moge wiedziec kto to jest? Jest jeszcze jedna rola tych komunikatorów wirtualnych - cenie ja sobie bardzo. Czasami wysylam, czasami otrzymuje od kogo (nicku nie ukrywa - zawsze ten sam) jaki zart, piosenke. Czasami kilka slów na gg. Po paru dniach ja odpowiadam, czym sie rewanzuje. Nic zobowiazujacego - a jakze ubarwia zycie. Sa w tych kontaktach przerwy, nawet bardzo dlugie. Nie ma pytan, nie ma odpowiedzi - tylko kontakty, tylko informacja ,,jestem,, - tak to odbieram. Powróce na moment do tych spraw osobistych, które w takiej korespondencji zapewne mialyby miejsce. Piszac w niej o swoich problemach, czy wyrzucajac emocje, które akurat sie we mnie nagromadzily - zobowiazywalabym druga strone do wypowiedzi na ten temat, do oceny tego. Zapewne tak by to odebrala. A ja tego wcale nie oczekuje. Jestem dorosla, sama kieruje swoim zyciem i sama ponosze konsekwencje swych wyborów. Wiec po co mam komu zawracac tym glowe? Na forum napisze co chce i uwazam sprawe za zalatwiona. Wyrzucilam z siebie i jest dobrze. Najwyzej mnie kto nieproszony oceni i zignoruje to. Gorzej ignorowac w korespondencji osobistej. Droga SONDO - wymiana maili pomiedzy nami (teraz, w tej chwili) wszystko by popsula. Na przyjaLn za wczenie. Pozostanmy na forum. Tak jest lepiej. Przyszloc pokaze co bedzie dalej. ____________ Znowu nie wiem czy napisalam to jasno. Nie potrafie pisac na brudno, a potem przepisywac. Dlatego informacje tu zawarte sa bardzo wymieszane - oddzielalam je wiekszymi akapitami. |
2005-06-11 (18:14)![]() Data rejestracji: 2005-06-02 Ilość postów: 498 ![]() | wpis nr 19 040 [ CZCIONKA MONOSPACE ] Fobio1 !!! Ale masz gadane, tym razem ja Ci zazdroszcze! A wydawalo sie, ze mialo byc inaczej, no cóz, nie zdazylam przed Twoim wpisem. Nastrój bardzo powazny, ale nie przejmuj sie to mija. Teraz pisze to na predce, nastepnym razem moze bedzie troche dluzej, bo wydaje mi sie, ze wszystko przez te drogowskazy. Ale kiedy? nie wiem! Wiec wszystkim do uslyszenia. |
| Dodaj wpis w tym temacie | Spis tematów | Wyniki lotto | Strona: 1 2 ... 84 85 86 ... 127 128 Wyślij wiadomość do admina |