Forum strony www.multipasko.pl [Regulamin]


Dodaj wpis w tym temacie
Spis tematów
Login:

Hasło:
Strona: 1 2 ... 82 83 84 ... 127 128
Wyślij wiadomość do admina

Przewiń wpisy ↓

Klub Miłośników Twórczości Jasze'go - ALMANACH pod Jego red.

2005-06-08 (09:35)

status bravo
Data rejestracji: 2005-06-05
Ilość postów: 3646

979
wpis nr 18 790
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

- Chcesz czy nie







Chcesz czy nie - choc zycie nie rozpieszcza mnie

Chcesz czy nie - zawsze bede kochal cie

Chcesz czy nie - choc zycie nie rozpieszcza mnie - na na na na na

Chcesz czy nie - zawsze bede kochal cie



Juz, juz tylko kilka wspólnych chwil

Juz, juz tylko kilka krótkich dni

Ty - ty jeste sloncem dobrze wiesz

Ty - radocia moja i mym snem

Dobrze wiem, dobrze wiem - jestem prawie na dnie

Jednej co zawine, drugiej co ukradne

Wiem, wiem jestem lafirandem, codziennie jedna z was zmuszona we wakandem

Tak, Tak takie mam humory, byc moze jest glupi, a moze jestem chory

Dobrze wiem, dobrze wiem mam swoje zasady, mam swoje odchyly i na to nie ma rady



Chcesz czy nie - choc zycie nie rozpieszcza mnie

Chcesz czy nie - zawsze bede kochal cie

Chcesz czy nie - choc zycie nie rozpieszcza mnie - na na na na na

Chcesz czy nie - zawsze bede kochal cie



Wiec, ze Twoja sila i twój gniew

Wiec, ze Twoja moc rozpala mnie

Dobrze wiem, dobrze wiem - jestem prawie na dnie

Jednej co zawine, drugiej co ukradne

Wiem, wiem jestem lafirandem, codziennie jedna z Was zmuszona we wakandem

Tak, Tak takie mam humory, byc moze jest glupi, a moze jestem chory

Dobrze wiem, dobrze wiem mam swoje zasady, mam swoje odchyly i na to nie ma rady



Chcesz czy nie - choc zycie nie rozpieszcza mnie

Chcesz czy nie - zawsze bede kochal cie

Chcesz czy nie - choc zycie nie rozpieszcza mnie - na na na na na

Chcesz czy nie - zawsze bede kochal cie





/jaka psycholozka dyzurna mnie tez by sie przydala/





Tez sobie migne,a co mi tam.Pa.
2005-06-08 (09:52)

status 555
Data rejestracji: 2005-04-21
Ilość postów: 98

890
wpis nr 18 792
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

AGNIESZKA OSIECKA



\"Mówilam zartem\"



Powiedzialam, ze do ciebie przyjde,

nie przyszlam.

Powiedzialam, ze za ciebie wyjde,

nie wyszlam.

Powiedzialam, ze nie umiem zdradzic,

umialam.

Powiedzialam, ze sie chce poprawic,

nie chcialam.

Tlumaczylam, ze nie zapominam,

no, nie wiem...

Raz juz byla przeciez taka zima

bez ciebie.

Przysiegalam: \"Jeste calym wiatem\" -

niemadrze.

Obiecalam: \"Wróce tu przed latem\" -

a skadze...



Bo ja tak mówilam zartem.

Dobry zart jest tynfa wart.

A ty oczy masz uparte,

ty budujesz domek z kart.

Czasem palne co w rozmowie,

zartem snuje jaki plan,

a ty zaraz mylisz sobie,

przywiazujesz sie nad stan.

Ty tak nie znasz sie na zartach,

az mnie czasem bierze zloc,

ja ci mówie: \"IdA do czarta,

mam po uszy ciebie! Doc!\",

ja ci mówie: \"IdA do czarta,

mam po uszy ciebie! Doc!\".



Powiedzialam, ze juz nie zadzwonie,

dzwonilam.

Powiedzialam: \"IdA juz lepiej do niej\" -

krecilam.

Powiedzialam: \"Nic juz nie pamietam...\" -

a jakze!

Powiedzialam: \"Cóz, nie jestem wieta!\" -

to fakt, ze

oklamalam ciebie tyle razy,

mój mily.

Jako na to nie brak mi fantazji

i sily.

Powiedzialam: \"Juz nie bede czekac\" -

czekalam...

Bo czasami chce sie do czlowieka -

ja chcialam!



Tylko tak mówilam zartem.

Dobry zart jest tynfa wart.

A ty oczy masz uparte,

ty budujesz domek z kart...

Raz palnelam cos w rozmowie,

ty sie zerwal i w tyl zwrot,

pomylale widac sobie:

Czas, by zmienic wreszcie port!

Gdy uskladasz juz na bilet,

okret zacznie fale pruc,

to w Koluszkach, w Minsku, w Chile

ja cie znajde, krzykne: \"Wróc!\",

to w Koluszkach, w Minsku, w Chile

ja cie znajde, krzykne: \"Wróc!\".







/\"...W takiej ciszy tak ucho natezam ciekawie,ze slyszalbym glos z Litwy...Jedzmy,nikt nir wola.\"/
2005-06-08 (13:11)

status fobia1
Data rejestracji: 2003-09-15
Ilość postów: 5409

31
wpis nr 18 815
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Spalam bardzo krótko, relanium dzialalo tylko dwie godziny.

Obudzil mnie dziwny sen.

Kupowalam buty (chyba odwiedze kolekture, kiedy we nie tez kupowalam buty i wtedy wygralam).

A wiec kupowalam buty, podnioslam glowe do góry i zobaczylam wysokiego czarnego mezczyzne, przypominajacego z wygladu gangstera, który wpatrywal sie we mnie przenikliwym wzrokiem.

Wybieglam ze sklepu, uciekalam, byl tlum ludzi na ulicy, nie moglam uciec, czulam ze mnie dogania. Chcialam wyciagnac z torebki telefon, zadzwonic po policje, ale wiedzialam, ze - gdy zatrzymam sie - on mnie dogoni.

Zobaczylam podjezdzajacy czarny, duzy samochód, z którego wysiadlo kilku mezczyzn ubranych w mundury strazy miejskiej. Zaczepilam jednego z nich i poprosilam o pomoc.

Przy chodniku stal stolik z krzeslami, chyba jakai ogródek-kawiarenka. Ten mundurowy, zamiast gonic tego gangstera, usiadl ze mna przy tym stoliku i zaczal spisywac moje dane personalne. Za jego plecami ten gangster stal, mial mi sie w nos, za chwile wsiadl w samochód i odjechal.

Odetchnelam z ulga. Mylalam, ze ten straznik miejski odprowadzi mnie do domu, ale on mnie zostawil na ulicy. Za chwile zauwazylam samochód tego gangstera przejezdzajacy obok, bardzo wolno. Siedzial w nim ten wysoki czarny i patrzyl na mnie kpiaco.

Zrozumialam, ze byl w zmowie z tymi ze strazy miejskiej. Obudzilam sie.

Adres podalam gangsterom.

To byl tylko sen. Sen fobii1 nacpanej relanium. Jeszcze do siebie nie moge dojc.

A relanium dzialalo tylko dwie godziny...

------------------

A ja mam swój maly, intymny wiat

- Iga Cembrzynska -



Ludzie maja dziwne marzenia

Dziwne troski, zyczenia dziwne

Ponoc maja serca z kamienia

Zimne nosy i rece zimne



Bardzo czesto glowy nie maja

W zamian dlugie i ciete jezyki

Uszy w cianach, w oczach ogniki

Swoje nerwy na wodzy trzymaja.



A ja mam swój intymny maly wiat

Hen za morzem smutków, za górami marzen tam.

Wiedzie don zagubionych ciezek lad

Senne pólksiezyce moga wskazac droge wam,



Ide wiec z mojego wiata do was tu

Niose wam z mojego wiata barwe kwiatów

Bo ja mam swój intymny maly wiat

Senne pólksiezyce moga wskazac droge wam.



Dziwni ludzie maja wspomnienia

Nosza plaszcze strachem podszyte

Marne grosze gubia w kieszeniach

Zakrywaja karty odkryte.



Lubia grywac w koci niezgody

Palic mosty, stawac na glowie

Winem wznosic toast na zdrowie

Chwytac sie brzytwy i miec powody.

-------------------

Male tesknoty

- Krystyna Pronko -



Jak dzwon, który zaledwie tylko tknac a juz piewa

Jak zablakanych ptaków glos

Jak lic przez chwile piekny, nim go wiatr straci z drzewa

Tak w nas gleboko skryte pia



Male tesknoty, krótkie tesknoty

Znaczace prawie tyle co nic

Nagle i szybkie serca klopoty

Kto by nie znal ich



Nie wiadomo skad zjawiaja sie zakatarzone

Wyprosza lze i zalu lut

Posiedza, podumaja i jak goc nieproszony

Nim sie rozwidni, znikna juz



Male tesknoty...



Male tesknoty, ciche marzenia,

Zwiewne jak oblok, kruche jak dym

Nieodgadnione w duszy westchnienia

Kto by tam nie znal ich.

--------------

Nasze spotkanie

- Wlodzimierz Wysocki -



Nasze spotkanie, co tu duzo kryc,

to bylo co, jak zywiolowa kleska,

ale zaczelimy ze soba zyc,

bez ogladania sie na skutki i nastepstwa.



Twoim znajomkom kazalem ic wont,

dalem, co mialem, wyciagnalem z blota,

choc sie za toba ciagnal dlugi rzad,

dlugachny rzad romansów twych przelotnych.



Potem walilem typów jakich w pysk,

dosyc paskudne miala towarzystwo,

chociaz, nie przecze, moglo byc wród nich

paru facetów fajnych mimo wszystko.



[...]



Palcem cie nie tkne, gdy sie zjawisz znów

zdrade wybacze, tylko przestan krecic,

zechcesz, Luzniki rzuce ci do stóp,

lub dam w prezencie caly Teatr Wielki!



Teraz sie wszystko zacznie jeszcze raz,

kolowrót spotkan i nocy intymnych,

a ja sie boje - ciebie, siebie, nas -

jak Japonczycy nowej Hiroszimy.



-----------------

Bede spala dalej, ale juz bez relanium.

Komu sie to juz znudzilo?

No i dobrze, bo ja jestem tym zmeczona.
2005-06-08 (18:57)

status fobia1
Data rejestracji: 2003-09-15
Ilość postów: 5409

31
wpis nr 18 835
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Magda Umer



„Tak jak w kinie”



Mam cichy dom, mam dobry dom, mam zycie tak jak w kinie ...

I zone mam i dzieci mam ...ale bez pani gine.



Pani wciaz placze, uciec chce, wyjezdza gdzie na narty

- A ja nie moge bez pani zyc. Ja jestem wewnetrznie rozdarty.



Tak jak w kinie, tak jak w kinie...



Zona nie cieszy , dzieci tez, gdy pani tam na stoku...

Chociaz nie moge bez nich zyc, tak jako pusto wokól



I pani o tym dobrze wie, wiec mi ucieka jak najdalej

O dobry Boze , gdybym mógl wtedy nie spotkac pani wcale!



Tak jak w kinie, tak jak w kinie...



Gdy minie czas, gdy minie czas, gdy wszystko w dal odplynie.

I pani bedzie miala dom i zycie ,tak jak w kinie...



Przestanie pani plakac juz, zapomni pani o mnie

I nigdy sie nie dowie , ze...rozdarty bylem nieprzytomnie.



Tak jak w kinie, tak jak w kinie...



------------

I ciag dalszy Magdy Umer



„Wyznanie liryczne, monotematyczne”





Prosze pana, ja mówiac szczerze

Nie bardzo od siebie zaleze.....



Prosze pana , ja mówiac krótko

Chce dotknac pana...leciutko



Prosze pana , ja mówiac oglednie

Warunki mam wiecej niz rednie



Prosze pana, ja mówiac w sobote

Mam straszna na pana ochote



No prosze - w niedziele z rana

Naleze juz tylko do pana



Prosze pana , ja blagam , choc slowo!

(- Mamusiu - ty moja królowo!)



Ach, ulga, pobawie sie dzwiekiem

Juz nic nie napawa mnie lekiem!
2005-06-08 (20:42)

status 555
Data rejestracji: 2005-04-21
Ilość postów: 98

890
wpis nr 18 837
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

hello,mrs Robinson......



dzisiaj zmarla,ogladam jej zdjecia,raczej nie znam jej z tych wczeniejszych filmów,ale \"absolwent\"to jest hicior,taki ever green.

Ladna byla,szkoda.
2005-06-08 (21:24)

status 555
Data rejestracji: 2005-04-21
Ilość postów: 98

890
wpis nr 18 838
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

\"Mgla











Sciany nie dawaly mi spokoju... Od kilku dni zblizaly sie bezlitonie, otaczajac mnie coraz cianiejszym kregiem. Brakowalo miejsca i brakowalo powietrza. Nie bylem w stanie wyciagnac ramion, aby nie dotknac zimnej i chropowatej powierzchni. Dusilem sie owiniety klaustrofobia jak kawalkiem lepkiej i cuchnacej szmaty. Stacatto, stacatto...w tym rytmie plynely moje myli, o ile zlepy i strzepy jakich rozmów mozna nazwac mylami. Jednakze byly i bezlitonie tlukly sie w czaszce odbijajac sie o jej ciany. Usiadlem zmeczony na tapczanie i cisnalem dlonmi rozpalona glowe wyciskaja z niej resztki jakich dusznych snów. Otarlem dlonia pot z czola.



- Cholera...- wycedzilem i osunalem sie na poduszke.



Przez dluzsza chwile lezalem bez ruchu. W momencie, gdy stan ten zaczal sprawiac mi pewna przyjemnoc, a raczej ulge, pociel skrepowala mi stopy. Poczalem miotac sie w niej jak skazaniec zwiazany i rzucony lwom. Trwalo to do chwili, w której cala pociel znalazla sie na podlodze. Odsapnalem. Brakowalo powietrza, co w dodatku siedzialo na piersi, siedzialo i tluklo mnie ostrogami. Czulem wrecz jak krew cieka po moim ciele na zmiete przecieradlo - kropla za kropla... Odruchowo spojrzalem w miejsce, w którym powinna znajdowac sie czerwona kaluza. Nieskazitelna biel...



- Obled...- szepnalem - Jestem nienormalny.- uwiadomilem sobie.



Do tego ta cisza... Dlaczego bylo tak cicho? Ogluszalo mnie to.



Poruszylem sie na tapczanie. Zaskrzypial. Nareszcie jaki dLwiek. Ruszylem sie znów - skrzypniecie i znów, i znów... Coraz mielej rzucalem swym cialem po tapczanie, z coraz wiekszym impetem przewracalem sie z boku na bok wypelniajac halasem te mordercza cisze. Nie mam pojecia, ile to trwalo - minute, godzine, w kazdym razie do chwili, w której mienie odmówily posluszenstwa i nie pozwolily cialu na wykonanie kolejnego ruchu. Znieruchomialem dyszac ciezko. Powiodlem wzrokiem po cianach - szare. Wiedzialem jednak, ze sa biale. Biale ciany! Jak w szpitalu, obrzydliwie biale bez zadnej skazy. Zeby choc plama, jaki zaciek, rysa. Nie, biel.. Wzrok bezradnie próbowal wspiac sie na szczyt, ale nie znalazl nic, na czym móglby sie oprzec. Runal wiec w dól z gluchym hukiem.



Nie mialem sil na jakikolwiek opór, na okazanie najmniejszego choc sprzeciwu temu komu siedzacemu teraz w ciemnoci i obserwujacemu moje meczarnie, a ze kto taki byl i czail sie w rogu pokoju - bylem przekonany. Wyczul ma chwilowa calkowita bezsilnoc i wtloczyl mi w glowe dziesiatki obrazów nakladajacych sie na siebie, setki dLwieków walczacych o pierwszenstwo wybrzmiewania wewnatrz obolalego mózgu; zlepek slów, pytan nie moich i nie do mnie skierowanych, okrzyków i ta muzyka wirujaca po najdalszych zakamarkach wiadomoci.. Kakofoniczne akordy powracajace z uporem pijaka. Szum i halas i szum i halas i tak wciaz...



- Doc!!! - krzyknalem i sam przerazilem sie stanowczoci swojego glosu.



Zerwalem sie i usiadlem opuszczajac nogi na dywan.



- Dosyc.- szepnalem - Swiatlo...wiatlo...- wymamrotalem..



Namacalem dlonia lampke stojaca na stole i wcisnalem zimny guzik. Jasnoc rozblysnela po cianach zdradzajac ich biel. Pomasowalem oczy i z trudem podnioslem twarz, rozejrzalem sie po pokoju: stól, szafa, kilka pólek z ksiazkami, krzeslo, jakie papiery na podlodze. Wszystko ucichlo.



Wstalem i podszedlem do okna, przekrecilem cicho klamke i otworzylem je na ociez. Powietrze... Chlód nocy wdarl sie w jednej chwili do wnetrza, a ja nie mialem zamiaru go powstrzymywac; oddychalem pelna piersia, czulem jak lodowate powietrze uciska mi pluca. Slyszalem oddalajaca sie muzyke, cichnace glosy, coraz ciszej i ciszej... Czy ludzie nigdy nie pia?- pomylalem, patrzac na rozzarzone okna bloku naprzeciwko. Czuwaja. Jedni na zielono, inni na zólto, ale wiekszoc z nich na bladoniebieska powiate telewizorów. Spojrzalem na rozgwiezdzone niebo – nie, nie bylo calkiem czarne, jakby sie to moglo wydawac. Jego kolor zblizal sie bardziej do granatu i to nie tego najciemniejszego.



Wzrok po chwili wrócil do pokoju i omiótl powolnym ruchem podloga: papiery. Podszedlem blizej i przykucnalem przy nich. Pogladzilem je delikatnym ruchem, zastanawiajac sie skad sie tu wziely. Czulem, jak mózg zaczyna pracowac, próbujac przypomniec sobie jakie szczególy z poprzedniego dnia, zwiazane ze sterta, w która sie wlanie wpatrywalem. Nie potrafilem z niczym jej skojarzyc, rozpaczliwie staralem sie wylowic choc jeden szczegól, w którym móglbym znaleLc jaki punkt zaczepienia. Nic.



- Do diabla! Co sie ze mna dzieje? - warknalem i bezsilnie usiadlem na podlodze.



Zachcialo mi sie plakac, tak po prostu wylac to wszystko z siebie razem ze lzami; te bezsilnoc, te glosy, te muzyke. Wszystko...wszystko... Wyczycic sie, pozbyc sie tego zbednego balastu, który dLwigalem i który przyginal mnie coraz to bardziej do ziemi. Bylem juz tym zmeczony, bo w koncu ile tak mozna? Do konca? Z pewnocia nie. Wiem! Olnienie przyszlo nagle i niespodziewanie, przynoszac mi wzgledna ulga; chwila po chwili stanal mi przed oczami wczorajszy dzien, który zakonczyl sie wylozeniem tych wszystkich rupieci na podloga, aby wreszcie - po kilku latach -przejrzec to wszystko, co przez ten czas zdazylo sie nagromadzic. Strach przetoczyl mi sie po plecach, gdy spróbowalem uwiadomic sobie, co moge znaleLc wród tych papie­rów. Przerazilem sie swojego obrazu sprzed tego czasu, w którym nocne koszmary przebijaly sie przez granice snu do jawy i dreczyly za dnia, zabierajac ostatnie frag­menty pamieci i koncentracji. Przestraszylem sie tego, iz przypomne sobie, jak wygladalo wtedy moje zycie i trudno bedzie mi przyjac te róznice dzielaca tamten czas od tego, w którym obecnie przyszlo mi trwac.



- Nie rozgrzebuj tego.- uslyszalem za soba cichy meski glos.



Odwrócilem sie przestraszony - nie bylo nikogo.



- Kto tu jest? - glos mi drzal.



Przesunalem sie panicznie po podlodze pod okno i wcisnalem sie w ciane. Slyszalem swój szybki nerwowy oddech, pokój byl pusty. Jedyna poruszajaca sie rzecza byla para wydobywajaca sie z moich ust. Drzalem, z zimna i z przerazenia. Zmeczenie narastalo z minuty na minute, ale balem sie, przeraLliwie balem sie poruszyc. Skulilem sie wiec...



Obudzil mnie przeraLliwy chlód, czulem go wszedzie, w najdalszych zakamarkach koci, przeszywal mnie jak pisk opon. Z trudem podnioslem glowa i rozejrzalem sie po pokoju: wiatlo sloneczne rozwietlalo jasne ciany. Nie rozumialem tylko w jaki sposób znalazlem sie pod oknem, zmarzniety, w samych spodenkach. Pamietalem tylko, iz czego bardzo sie przestraszylem, tak bardzo, ze nie potrafilem poruszyc sie z miejsca. Tylko taki skrawek poprzedniego dnia bylem w stanie sobie uwiadomic. Podnioslem sie i zmarznietymi dlonmi zamknalem okno, nie czujac nawet zimnego metalu klamki. Spojrzalem za okno i uwiadomilem sobie co czego od kilku lat nie zauwazalem - bylo lato, a dokladniej ten jego zimny poczatek, z przeraLliwie zimnymi nocami i rankami.



Zmieniaja sie pory roku. - uwiadomilem sobie te oczywistoc i za wszelka cena spróbowalem przypomniec sobie ubiegloroczne lato, lecz zadne zdarzenia nie kojarzyly mi sie z ta pora roku, wlaciwie z zadna inna równiez.



W tym momencie dotarly do mojej wiadomoci pierwsze otaczajace mnie odglosy: Byl to piew ptaków i tykanie zegarka. Spojrzalem na jego szara tarcze - dochodzila piata. Po zimnej posadzce poczlapalem w kierunku drzwi, aby odwiezyc sie troche po niezbyt przyjemnej nocy, lecz noga zawadzilem o sterte papierów, lezaca ciagle na podlodze. Przykleknalem na podlodze naprzeciwko moich skarbów. Teraz, przy dziennym wietle, bylem troche spokojniejszy, jednakze bylo we mnie co, co przypominalo mi uczucie, jakiego doznawalem przed wywiadówkami - strach polaczony z niepewnocia, z niewiedza. Co przebieglo po plecach, w dól, w kierunku nerek. Wzdrygnalem sie, ale wyciagnalem dlon po pierwsza kartke, czulem jak parzy mnie w palce. Uwiadomilem sobie w tym momencie, ze czas zabil we mnie cala pamiec o przeszloci, nie potrafilem, nawet w najmniejszym stopniu, wyobrazic sobie, co zawieraja te wszystkie, lezace przede mna, papiery. Cofnalem reke. Podnioslem sie i podszedlem do stolu, aby zgasic lampke, której wiatlo ginelo teraz w promieniach slonca. Niewiadomie staralem sie odwlec chwile powrotu do, czekajacych na mnie, papierów.



Podnioslem z podlogi zwinieta koldre i zlozylem na tapczanie. Wrócilem do sterty i znów przykleknalem na posadzce. Wyciagnalem dlon po pierwsza kartke, co zabolalo, gdy palce dotknely zakurzonej powierzchni. Poczulem jak nieublaganie zbliza sie do mnie przeszloc; krok po kroku stapala po zimnej posadzce, podeszla calkiem blisko i przycupnela tuz za moimi plecami.



Podnioslem cieply wistek papieru, rozlozylem go na podlodze: pokryty byl rzedami, niedbale nakrelonych liter. Jaki list. Sadzac po naglówku - do mnie. Przeledzilem pobieznie trec: kto opowiadal o swoich milostkach wakacyjnych, o tym jak to teraz zyc nie moze... Nie znalazlem jednak zadnego slowa skierowanego do mnie. Jeszcze podpis: Baka. Nie pamietalem zadnej Baki, przynajmniej w tym momencie nie przychodzila mi do glowy zadna osoba o tym imieniu. Wlaciwie nie potrafilem przypomniec sobie jakiejkolwiek osoby o jakimkolwiek imieniu. Czyzbym w moim zyciu istnial tylko ja? Nie, musial byc kto jeszcze. Chociazby... Baka. Wzruszylem ramionami i odlozylem list na bok.



Wyciagnalem dlon i znalazla sie w niej kartka pocztowa. „Pozdrowienia z Bieszczad” - odczytalem glono duzy napis na tle, poronietych lasami, gór. Odwrócilem na druga strone i rozpoznalem swoje pismo: zadrukowalem cala kartke ledwie widocznymi literami. Umiechnalem sie pod nosem i nagle uwiadomilem sobie, ze nie pamietam, kiedy ostatni raz to robilem. Kiedy ostatni raz sie umiechalem. Spojrzalem jeszcze raz na kolorowa strone pocztówki. Próbowalem z czym skojarzyc sobie Bieszczady. Przychodzila mi tylko na myl... mgla. Nie bardzo wiedzialem z czym mam powiazac te mgle, ale ze miala to byc wlanie mgla, tego bylem pewien.



Wzialem do reki jaki zniszczony zeszyt, miekki i nieprzyjemny w dotyku - matematyka. Wewnatrz rzedy cyfr, wykresów. Skrzywilem sie z niesmakiem. Kolejny pewnik uderzyl we mnie nie-przyjemnym uczuciem kolki.. Do liczb zawsze czulem wstret, w ogóle do calej matematyki.. Choc z drugiej strony zawsze fascynowala mnie je logicznoc.



Nastepny wistek okazal sie kartka zadrukowana moim pismem. Zaglebilem sie w trec. Byl to wiersz... Boze, pisalem wiersze? To byloby juz co! Tak, pisalem! Popiesznie poczalem wertowac sterte. Serce walilo mi jak kola pociagu. Gdzie musial byc zeszyt, w którym byly one spisane, a juz na pewno jakie kolejne luLne kartki. Przerzucalem kolejne szpargaly coraz bardziej zniecierpliwiony. Nie! Spokojnie. Po ko­lei. Przycisnalem dlonia sterte z góry i zamknalem oczy. Zaczerpnalem glabiej powietrza. Czulem jak drze.



Gdy doszedlem wreszcie do siebie podnioslem w dloniach kolorowa pocztówke: Góry Stolowe. Tak ten krajobraz pamietalem. Ale dlaczego dopiero teraz, gdy te wszystkie fakty znajdowaly potwierdzenie w rzeczach, które przegladalem. Ale co bylo i to w tym momencie stalo sie najwazniejsze, grzalo mnie od rodka jak polkniete rozpalone polano. Co kiedy istnialo. Istnialy chociazby sterty kamieni i olbrzymich glazów w Górach Stolowych, po których wspinalem sie na szczyty. Gdzie to wszystko sie podzialo, dlaczego nic nie zostalo we mnie i w mojej pamieci? A gdzie w takim razie podzialo sie moje zycie? Takie zwyczajne kiedy wychodzi sie na spacery, wyjezdza w Polske, co robi, o czym myli, rozmawia sie z ludLmi, kiedy budzi sie rano i czas do wieczora plynie razem ze mna a nie gdzie poza, gdzie obok mnie. Co sie z tym stalo?



Do diabla! Rzucilem na podloge pocztówke i zachcialo tai sie plakac. Ukrylem twarz w dloniach. Zrobilo sie bardzo ciezko. Tak jakby caly wiat usiadl na moich plecach. Chcialem go zrzucic, a jednoczenie bylo mi to zupelnie obojetne. Chcialem tylko plakac, wiedzialem, ze pomoze mi to. Choc jedna lza. Tylko tyle. Pomogloby. Oczy piekly jednak uparcie swoja suchocia. Przechylilem sie do przodu i oparlem sie czolem o zakurzone papiery. Czulem zapach staroci, kurzu i mierci. Wlanie, mierci.



Jak sie placze? Nie pamietalem jak sie placze. Czulem bezsilnoc. Uderzylem glowa w sterte, raz, drugi, trzeci i pozostalem w tej wygietej nienaturalnej pozycji. Poczulem nagle na twarzy plynace krople. Zerwalem sie i dotknalem dlonmi policzków - byly mokre od lez. Plakalem, w koncu plakalem. Plakalem i mialem sie jednoczenie. Krztusilem sie lzami i miechem. Co ze mnie wylazilo duszac mnie przy okazji, dlawilem sie tym, ale to nie mialo znaczenia. Coraz szybciej podchodzilo do gardla, jakim pelzajacym ruchem. Czulem, ze za chwile zwymiotuje sie. Za wszelka cene staralem sie zatrzymac to w gardle, jednakze to podchodzilo coraz wyzej, coraz wyzej. Wstrzasnelo mym cialem. Zerwalem sie z miejsca i pognalem do lazienki, wepchnalem swa glowe do muszli i zwymiotowalem. Oparlem sie wykonczony o ciane, lzy ciagle plynely. Wyciagnalem przed siebie nogi i odchylilem do tylu glowe. Umiechnalem sie do przeciwleglej ciany i otarlem dlonia mokra twarz. Po chwili ogarnela mnie dzika wesoloc i umiech zamienil sie w dziki, spazmatyczny miech, którego nie moglem powstrzymac. Z moich pleców zszedl caly siedzacy tam wiat, poczulem niesamowita ulge. Wypelnila cale moje cialo od kranca do kranca. Smiech powoli ustawal, stawal sie coraz slabszy, coraz cichszy, coraz bardziej zachrypniety. Nie mialem sil. Nie mialem juz sil miac sie, chcialem tylko polozyc sio i usnac, odpoczac. Oczy samorzutnie zamykaly sie. Nie! Jestem czlowiekiem i nie bede spal w lazience. Podnioslem sie z trudem, wyplukalem pod kranem usta i wrócilem do pokoju..



JESTEM CZLOWIEKIEM - tluklo sie w mojej glowie. Umiechnalem sie do siebie. Jestem czlowiekiem. Kiedy ostatnio tak mylalem o sobie? Czlowiek. Czlowiek to brzmi dumnie. Nie wiem skad zaczely naplywac do mnie tego rodzaju zdania. Jestem czlowiekiem i nic co ludzkie... Teraz dopiero zaczalem rozumiec nic nie znaczace do tej pory slowa. Czlowiek czlowiekowi... Jakie to wszystko genialnie proste! Jakie to zycie musi byc proste! Jeli sie go nie przepi. Na sen przyjdzie czas w nocy - pomylalem i zalozylem spodnie, jaki sweter i lekka kurtke. Nogi wsunalem w zamszowe, rozchodzone buty i wyszedlem z domu. Na dworze bylo slonecznie choc jeszcze chlodno. Pisalem wiersze – przypomnialem sobie jeszcze raz.\"
2005-06-08 (21:50)

status kukola
Data rejestracji: 2005-06-02
Ilość postów: 498

971
wpis nr 18 840
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

nie lubie mgly, wydaje mi sie, ze wszyscy wiemy jaka jest, zwlaszcza ta angielska.

zegnam po mglistu (albo mglicie) i co, jak to jest

Sherlock Holmes z faja (w reku majac skrzypce).

mruczace d o b r a n o c
2005-06-08 (21:51)

status vidmo
Data rejestracji: 2004-11-03
Ilość postów: 12111

449
wpis nr 18 841
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Drogie Bravo!!!

Czy rzeczywicie chcialoby sprawic zeby :\"czas owijal Cie\"? Ja jednak wole jak czas mnie omija... Pozdrówka
2005-06-08 (21:52)

status sonda
Data rejestracji: 2005-02-20
Ilość postów: 2184

707
wpis nr 18 842
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

555 - mam takie niedyskretne pytanie. Jezeli mozna to chcialabym wiedziec ile bohater tego przezycia mial wtedy lat?
2005-06-08 (22:08)

status bravo
Data rejestracji: 2005-06-05
Ilość postów: 3646

979
wpis nr 18 843
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Drogie Vidmo,moze chcialoby, aby czas Ci przeciekal przez palce?
2005-06-08 (22:09)

status bravo
Data rejestracji: 2005-06-05
Ilość postów: 3646

979
wpis nr 18 844
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Sondo,moze przedzial 30-40?
2005-06-08 (22:15)

status fobia1
Data rejestracji: 2003-09-15
Ilość postów: 5409

31
wpis nr 18 845
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Mój dzisiejszy sen byl realny, a nie wymylony. Nie byl opowiadaniem. Natomiast opowiadanie o mgle co zapewne symbolizuje, co ma przekazac, ale mnie na przyklad brak wyobraLni. Nie rozszyfruje tej mgly. Jest zbytnio londynska, jak slusznie zauwazyla Kukola.



I jeszcze jestem winna wytlumaczenie. Dzisiaj tez nie odpisze na Twojego maila, nie moge mylec. Zaczekasz do jutra siostrzana czarownico?

Nie gniewaj sie.



Pozdrawiam.
2005-06-08 (22:25)

status sonda
Data rejestracji: 2005-02-20
Ilość postów: 2184

707
wpis nr 18 846
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Ja rozumiem te mgle.

To silne przerazenie wg. mnie oczywicie.

Ps. Nie ma sprawy. Wiem co o tym.
2005-06-08 (22:26)

status sonda
Data rejestracji: 2005-02-20
Ilość postów: 2184

707
wpis nr 18 847
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Nawet kilka dni, byle to bylo dla ciebie lekkie latwe i przyjemne.
2005-06-08 (22:30)

status vidmo
Data rejestracji: 2004-11-03
Ilość postów: 12111

449
wpis nr 18 848
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Drogie 555!

Przeczytalem te \"Mgle\", a potem:\" - cholera - wycedzilem i osunalem sie na poduszke\" Pozdrówka...
2005-06-08 (22:34)

status sonda
Data rejestracji: 2005-02-20
Ilość postów: 2184

707
wpis nr 18 849
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Winna jestem wyjanienie, otóz we mgle mozna sie schowac - dla zabawy, ale we mgle widac najbardziej tylko nas samych - czyz nie tj. nasze leki, nasza samotnoc, zagubienie a przede wszystkim zmeczenie totalne - tak jest w ciemnej szarej paskudnej mgle.

Ale tak jak wspomnialam wyzzej, mgla to takze urocze zjawisko. Sluzy czlowiekowi jak wszystko inne.
2005-06-08 (22:36)

status sonda
Data rejestracji: 2005-02-20
Ilość postów: 2184

707
wpis nr 18 850
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Vidmo a co wycedziles - prosze i czy poduszka byla miekka?
2005-06-08 (22:39)

status vidmo
Data rejestracji: 2004-11-03
Ilość postów: 12111

449
wpis nr 18 851
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Drogie Bravo!!!

Alici, usiluje go powstrzymac palcami, przecieka mi i owszem, ale wydatnie przy tym zwalnia. Wniosek: czas mnie sie nie ima i chwala mu za to!!! Pozdrówka...
2005-06-08 (22:42)

status 555
Data rejestracji: 2005-04-21
Ilość postów: 98

890
wpis nr 18 852
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Drogie Vidmo,moze trzeba bylo nie czytac?Co Cie tak oslabilo?

Chorowite jeste Vidmo?Zdrówka i pozdrówka.
2005-06-08 (22:44)

status vidmo
Data rejestracji: 2004-11-03
Ilość postów: 12111

449
wpis nr 18 853
[ CZCIONKA MONOSPACE ]

Sondo - droga moja !!!

Tak drazysz temat, jakby byla gastrofiberoskopia.. Cóz moglem wycedzic innego : -cholera... - wycedzilem... Pozdrówka...

P.S. To byl cytat z \"555\" slowicy...
| Dodaj wpis w tym temacie | Spis tematów | Wyniki lottoStrona: 1 2 ... 82 83 84 ... 127 128
Wyślij wiadomość do admina